czwartek, 13 listopada 2014

Wyjdź z labiryntu!



Często pytacie: jak się mam, czy wszystko dobrze u mnie. Nie ukrywam, jestem już trochę przemęczona tym wszystkim... A dokładnie życiem który mi w tej chwili płata figle. Cieszę się, że mam bliskie osoby w okół siebie i cały czas poznaje nowych ludzi... ale gdy przyzwyczaimy się za bardzo powstaje bałagan który ciężko ogarnąć. Powoli zatracamy się w ten wir bezradności i wpadamy do labiryntu w którym podążamy bez celu, bez jakiejkolwiek motywacji... Po prostu chodzimy nie szukając wyjścia. Po drodze spotykamy ludzi którzy tak jak my ze smutkiem w oczach i bezradnością obijamy się od ściany do ściany idąc tam gdzie nas nogi poniosą. Często szukamy ucieczki- ale nie z labiryntu ale przed samym sobą. Nie radzimy sobie z własnymi słabościami, małe problemy stają się za duże dla nas i chowamy je do szuflady pod nazwą:"tym zajmę się potem". Szuflada się wypełnia z każdym ignorowanym dniem co powoduje, że brakuje miejsca na dalsze nasze troski. Przestajemy sobie z czymkolwiek radzić, zamiast stąpać na nogach nasze kolana są już przedarte... Poddajemy się, nie mamy siły nawet na ucieczkę...  Jeszcze ta jesienna aura która podwaja nasze przygnębienie. Wisienką na tym naszym nieudanym torcie może być gasnący płomień miłości który uzmysławia nam że zrobienie 'wszystkiego' jest w tym momencie nieznaczące. Mamy uczucie że straciliśmy najważniejsze wartości jakie w życiu nabyliśmy...

W takiej sytuacji słowa 'będzie dobrze' brzmią banalnie. Są one poza horyzontem naszych nadziei na to że kiedykolwiek coś się ułoży. Najchętniej zaszylibyśmy się pod kołdrą z paczką chusteczek i dobra muzyką w słuchawkach (najlepiej Eric Clapton lub jeszcze większe smęty do popłakania)

Zdajesz sobie sprawę że już nic się nie uda, że jakiekolwiek próby starania powrotu do normalnego funkcjonowania są na marne... W chwili gdy człowiek coś traci, zdaje sobie sprawę że kochał to niesamowicie mocno i nic tak nie boli jak obojętność w oczach naszych najbliższych.

Ja też lubię czasem popłakać, oczyścić swój organizm od nieprzyjemności które mnie spotkały. Pokrzyczeć do poduszki...

Uwierz mi, każdy przechodził podobny stan który powoduje że nasze funkcjonowanie jest porównywalne z popsutą zmywarką. Sama się nie naprawi, trzeba czasu i mozolnego zaangażowania aby sprawić by na nowo zaczęła pracować- taka metafora aby na początku pojawił się uśmiech na Twojej buzi. Już jest ? Bardzo dobrze :)

Mówi się - czas leczy rany ale to naprawdę zależy od Ciebie kiedy powstaniesz na nogi. Wiadomo, żal w sercu pozostanie a rysa sama się nie zamaże... Nie można cofnąć straconych dni ale można spowodować aby kolejne były pełne uśmiechu. Czasem potrzebujemy przerwy tak zwanego 'resetu' aby zrozumieć co jest dla nas ważne i uświadomić sobie jak wiele możemy stracić. Smutek jest największym bólem odczuwalny i psychicznie i fizycznie z którym ciężko walczyć, z którym często przegrywamy. Przez to gdy poznajemy swoje słabości stajemy się silniejsi aby z nimi walczyć. Wierz mi żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania i wahania. Nie zawsze jest łatwo, często czujemy się tacy bezsilni, gdy jeden problem napędza drugi. Nie pozwól na to aby Cię to wszystko przygniotło, jeśli pokonasz siebie, to nic Ci już nie stanie na drodze!

Wyjdź z labiryntu i zacznij żyć...


wtorek, 21 października 2014

BE YOURSELF


Ludzie mówią: bądź sobą, rób to co kochasz - sam/a jesteś odpowiedzialna/y za swoje życie i nikt inny za Ciebie nie umrze.

No ale... ciężko jest się czasem przełamać, prawda? Myślisz sobie: "Kurde, co ludzie powiedzą?" Niby chcesz iść w tym kierunku, niby wiesz że w tym się spełnisz, niby chcesz osiągnąć sukces...

NIBY NIBY NIBY -Wymarz to słowo ze swojej głowy!

Nie udawaj kogoś kim nie jesteś. Najgorszą decyzją człowieka jest ta, gdzie utożsamia się ze swoim towarzystwem. Przytakuje na każde słowo, nie ma własnego zdania, uśmiecha się w tedy kiedy ma się uśmiechać, zaklaszcze wtedy gdy to inni robią.

OBUDŹ SIĘ! Nie bądź cieniem innego człowieka!

Postaw nogę na własnej ścieżce. Spełniaj się w tym co lubisz robić. Masz tylko jedno życie które do maksimum musisz wykorzystać.

Cytując tekst piosenki mojego idola: "Jeśli chcesz naprawić świat, najpierw musisz przyjrzeć się sobie i zmienić się. Zacznij od tego gościa, którego widzisz w lustrze – czyli od siebie!"

Wiem że będzie Cię martwić zdanie znajomych, rodziny i w okół ludzi, ale pomyśl- jeżeli nie Ty to kto? W duchu zazdrościsz innym że potrafią walczyć o swoje- tak naprawdę nie podziwiasz ich za to co robią ale za ich odwagę. Nie boją się pokazywać swoich talentów, nie boją się mówić to o czym myślą- dlaczego? BO SĄ SOBĄ. Ty też taki możesz być!

"Jak masz miękkie serce, to obyś dupy nie miał szklanej" Pewnie zastanawiacie o co mi chodzi?

Ludzie to ciężki gatunek homo sapiens. Lubią dokuczać, podkładać nogi a na koniec z nas się śmiać. Zazwyczaj zwie się to ZAWIŚĆ- ciężkie do wyleczenia dla ludzi na maksa interesujących się kogoś życiem. Ale ja mam na nich sposób - uśmiech na twarzy i praca nad sobą i pasją ze zdwojoną siłą. Nic tak bardzo ich nie wytrąca z równowagi jak nasze poczucie szczęścia.
Życie jest zbyt krótkie, by wciąż stać w miejscu i myśleć co by było gdyby. Idź śmiało do przodu i żyj spontanicznie. Czasem warto po prostu przypomnieć sobie, że nie musisz robić tego samego co robią wszyscy inni. Nie przejmuj się porażkami, przejmuj się szansami, które tracisz jeżeli nie spróbujesz! Każdy głupi potrafi krytykować, potępiać i narzekać, ale potrzeba charakteru i samokrytyki by być rozumiejącym i przebaczającym. To brak wiary w siebie sprawia, że ludzie boją się podejmować wyzwania. UWIERZ W SIEBIE! Będą Ci wmawiać że Ci się nie uda, a potem zaczną pytać- jak tego dokonałeś?

Sprawa jest prosta- albo znajdziesz drogę albo sam sobie ją utorujesz! :)


poniedziałek, 13 października 2014

Mamo Tato- DZIĘKUJĘ!



W jednym z postów już kiedyś zahaczyłam o ten temat- ale był on tylko zwróceniem uwagi. Dzisiaj postanowiłam cały post poświęcić tematyce jakim są - RODZICE.
Dość niedawno wsłuchałam się w rozmowę moich koleżanek. Jak się domyślacie gawędziły sobie o rodzicach. Jedna mówiła jak ma źle bo Tata jej nie chce kupić nowego telefonu, druga że jej Mama jest głupia i nienormalna bo każe jej sprzątać i gotować itd. Ogólnie wszystko kręciło się w okół tego jakie mają nieszczęśliwe życie przez rodziców...

Wziąć giwerę i rozstrzelać...

Szczerze? Mi też nieraz puszczały nerwy... Trzaskałam drzwiami, pyskowałam do potęgi. Padały czasem ciężkie słowa które później bardzo żałowałam. Wieczne kłótnie że czegoś mi nie wolno, że muszę po raz setny coś zrobić, że to, że tamto. Wielokrotnie słyszałam: Traktujesz dom jak hotel! Nic w nim nie robisz, nie pomagasz... Rachunki telefoniczne przychodziły i były tylko zgrzyty: "Nie umiesz oszczędzać!" Zawsze było coś...

Tak naprawdę człowiek z wiekiem docenia obecność rodzica. 

Wyobraź sobie że nagle zabraknie Twojej Mamy lub Taty. Tak po prostu, załóżmy... nieszczęśliwy wypadek. Co robisz? Płaczesz prawda? Ale dlaczego płaczesz? Bo po pierwsze- utraciłaś/eś najbliższą osobę, po drugie nie przeprosiłaś/eś rodzica za słowa które ostatnio padły, bardzo przykre słowa...
Boli, prawda? Starasz ogarnąć myśli ale to w Tobie cały czas siedzi- to poczucie winy, wyrzuty sumienia. Że nie będziesz mógł/a więcej porozmawiać z Mama czy Tatą, że ostatnie chwile które z Nimi spędziłaś/eś to na kłótni i przekrzykiwaniu się.

A teraz odetchnij...

Pomyśl jak traktujesz swoich rodziców? Czy okazujesz im należyty szacunek? Uwierz mi... Rodzice dali Ci wszystko abyś był szczęśliwa/y. Masz dom? Masz co jeść? Chodzisz do szkoły? To czego chcesz więcej? Wyobraź sobie ile na świecie jest rodzin których na takie (można powiedzieć) podstawowe rzeczy nie stać. Którym jest naprawdę ciężko, robią wszystko aby zapewnić swoim dzieciom edukację oraz aby miały wypełnione miski jedzeniem. Nie zawsze ten plan zostaje przez nich zrealizowany. Nieraz choroba kieruje człowiekiem, czasem alkohol zawładnie życiem. Pisane są różne scenariusze ale najważniejsze jest to aby się nie poddawać.

Zacznij szanować starania rodziców, bo jesteś ich oczkiem w głowie a wychowanie dziecka należy do najtrudniejszych rzeczy w życiu człowieka. To oni byli przy Tobie, ocierali łzy po upadku na rowerze, opatrywali rany, kładli się w Wami do łóżka gdy nie mogłaś/eś zasnąć. Zawsze byli... Nie wymagaj- ale zapracuj sobie. Zamiast słowa 'daj' zamień na 'proszę'. Okaż wsparcie swoim rodzicom, pokaż że naprawdę doceniasz to co robią dla Ciebie.

W dzisiejszych czasach wszyscy wstydzą się uczuć- a to właśnie słowo 'KOCHAM' potrafi wyleczyć rany. Każdy człowiek ma policzone swoje dni i nie wiadomo kiedy Ten na górze zadecyduje aby Nas stąd zabrać. Dlatego obudź się! Bądź przy najbliższych, spraw aby czuli się potrzebni i docenieni.

Oni kochają Cię bez względu na wszystko! Możesz mieć w sobie milion wad które inni wytykają Ci palcem ale dla swoich bliskich jesteś NAJPIĘKNIEJSZA/Y. Rodzice to jedyni ludzie na świecie, którzy szczerze cieszą się z naszych sukcesów i boleją z powodu naszych porażek. Jeśli wciąż masz taką możliwość- podziękuj im za wszystko co dla Ciebie zrobili i powiedz im, jak bardzo ich kochasz ponieważ dzień, w którym ich zabraknie, może nadejść całkiem niespodzianie...






sobota, 13 września 2014

Historia Walecznej Asi. Przeczytaj i pomóż!


Kochani! To nie będzie ani motywujący post, ani żaden związany ze mną... a raczej coś bardziej ważnego. Jak już zacząłes/łaś czytać pierwsze zdanie- proszę wytrwaj do samego końca.
Będzie to prośba do Was... Tak, tym razem ja potrzebuję Waszej ręki wsparcia.

Boże Narodzenie wcale nie musi być piękne, magiczne, białe... Może być straszne, pełne cierpienia, niepewne. Ale nie może zabraknąć nadziei, zwłaszcza wtedy, gdy Bóg się ma narodzić. Gdy jej zabraknie, zaczyna się powolna, bolesna agonia. Rodzi się piekło. Ten post będzie o nadziei, która pozwala żyć, która pomimo ran zadanych przez los podnosi i każe iść przed siebie. Ten post będzie o rodzinie, której coś cennego zostało zabrane w Boże Narodzenie, ale też coś zostało podarowane. To będzie historia małych cudów.

29 stycznia 2007 roku w Anglii... (kurcze to już prawie 8 lat!) przyszła na świat cudowna wesoła dziewczynka a na imię dano jej Joanna. ZOSTAŁAM CIOCIĄ HURRRAA!!!!  Już od małego wykazywała swój silny charakterek. W nocy popisywała się potężnym głosem a zza dnia zwinnością i sprytem. Swoim ciepłem obdarzała niemal każdego a urodą rozkochiwała zewsząd napotkanych ludzi. Ciotki wyrywały sobie Asie z rąk do rąk i nie mogły się nacieszyć jej osobom. Była taka radosna...



W Boże Narodzenie tego samego roku zdarzyło się coś... czego nikt nie przewidział. Można powiedzieć- najgorszy scenariusz a raczej zły sen Matki... no właśnie, gdyby tylko to był sen...

Gdy nadszedł czas przedświątecznych porządków, zadzwonił telefon. Moja Mama odebrała i zamarła... Zrobiła się blada a oczy wypełniły się łzami. "Ale jak to? Gdzie jestescie? Co z nią? Lekarz coś powiedział? Jak to nie wiedzą!?" Odłożyła telefon... popatrzyła na mnie a jej głos załamywał się tak bardzo, że nie potrafiła wysłowić się w żadne sposób... "Asia jest w szpitalu"

cisza


Każda komórka mojego ciała wykrzywiała modlitwę: "Boże nie zabieraj mi Asi..." Cierpienie i bezradność w swej najbardziej skrajnej wersji... Wigilia dla mojej siostry i szwagra zamiast zacząć się od przygotowywania potraw Świątecznych i ubierania choinki, przywitała ich kolejnym rankiem na intensywnej terapii. Zamiast Wieczerzy Wigilijnej - jedli kanapki z tuńczykiem w Subway'u. Prezenty? Jedynie to jakieś głębokie przeświadczenie, że w Boże Narodzenie to Asia już musi się obudzić...

I tak nastąpiło! Pamiętam, jak bardzo się cieszyłam, gdy siostra powiadomiła Nas że Asia w końcu otworzyła oczy. Pamiętam też, ten ból, gdy się okazało, że nie widzi, nie słyszy, nie kontroluje ruchów z prawej strony a lewą częścią ciała w ogóle nie porusza oraz nie reaguje na swoich rodziców.. Ale jak to? Jeszcze trzy dni wcześniej była radosną, uroczą rozkochującą w sobie cały świat osóbką, a teraz...?

STAN ZAPALNY PRAWEJ PÓŁKULI MÓZGOWEJ.

Nogi ugięły się pode mną. Słyszałam tylko o jednym takim przypadku. Danielku, braciszku mojej siostry znajomej. Zmarł dokładnie wtedy, kiedy Asi się to przytrafiło, ale dzielnie walczył kilka lat... Ale jak, skąd? Co spowodowało zapalenie? Tego nikt nie wiedział. Pierwsza i wstępna diagnoza: padaczka Rasmussena i zapalenie mózgu Rasmussena. Zarówno w ich doświadczeniu jak i literaturze było niewiele takich przypadków. Na podstawie literatury: 1/3 wyzdrowiała, 1/3 umarła a 1/3 jest pomiędzy...czyli nie umarła, ale też nie wyzdrowiała. Na dniach naleziono wydzieline z nosa wirusa Influenza A PCR czyli wirusa grypy

Kolejny cios...



Jak czasu potrzebuje łza, aby spłynąć, tak i wszystko, co teraz będzie związane z Asią...

Pielęgniarki dbały o nią. Codziennie informowały o jej stanie i o tym jak spała w nocy. Zauważyły, że prawdopodobnie wraca jej słuch, gdyż zaczęła reagować na hałas i inne głośniejsze dźwięki. To tak bardzo nas cieszyło..

W końcu wypisali Asię ze szpitala. Lekarze dokładnie przeszkolili moją siostrę i szwagra w udzielaniu pierwszej pomocy maleńkim istotom. Poinformowano co do leków, jakie Asia musiała codziennie przyjmować (przeciwpadaczkowe) oraz co robić w razie napadów. A jak Asia zareagowała na dom? Zaskoczyła nas bardzo. Jak tylko siostra z Asią weszły do mieszkania, można było zauważyć, że jest szczęśliwa. Była taka radosna... pomimo, że nic nie widziała, czuła, że jest w miejscu, które zna, które jest jej. To było takie pozytywne. A Olkowi i Ani (szwagier i siostra) było jakoś dziwnie...bo niby u siebie, ale Asia już nie ta sama. Zapominamy, że kiedyś była zdrowa... wiem, to przykre i smutne.



BARDZO ZŁE WIADOMOŚCI 

W lutym (2008r.) ponownie Olek z Anią udali się z Asią do szpitala na kolejny rezonans magnetyczny mózgu. Konieczna była narkoza, wyniki, jak zawsze, miały dotrzeć pocztą. W domu Ania próbowała tłumaczyć opis wyników badań, ale miała wrażenie, że chyba nie idzie jej to dobrze. Gdy wrócił Olo, musiał usiąść gdy to wszystko czytał. Asia miała rozległe zniszczenia w mózgu, czyli to, czego obawialiśmy się najbardziej. Jedyny plus, że nie było juz stanu zapalnego. Ta informacja dosłownie nas sparaliżowała. Teraz nic nie było pewne...



To już minęło niemal 7 lat a ból w sercu został. Dzielnie walczymy o Naszą Asię. Mamy tą świadomość że nie powróci do całkowitego stanu zdrowia ale jak armia idziemy przed siebie po lepsze życie dla niej. 

Życie człowieka jest bezcenne, niestety niektórzy są wycenieni... Mówi się- pieniądz szczęścia nie daje, ale może podarować zdrowie. To jest smutne ale jakże prawdziwe. Trzeba płacić za to by lepiej się żyło... aby w ogóle się żyło...

Asia w styczniu skończy 8 lat. Jaki jej stan zdrowia jest na dzień dzisiejszy? Mając 3 latka nauczyła się chodzić (lekarze nie dawali najmniejszych szans na to że to kiedykolwiek się stanie- A JEDNAK!) Opatrzność Boża i silny charakter Asi pozwolił na to że znów zaczęła widzieć. Od kilku lat nie ma padaczki. Niby wszystko idzie w dobrym kierunku, jednak Asia nadal nie rozumie tego co się do niej mówi ani nie komunikuje swoich potrzeb. Cały czas potrzebuje opieki, należy ją przewijać, karmić, myć- tak jak się to robi z maleńkim dzieckiem. Asia rośnie, staje się dużą dziewczynką. Praca z nią jest z roku na rok coraz trudniejsza. Utrzymanie chorego dziecka to ogromny koszt który zazwyczaj nas przerasta. Gdyby nie pomoc rodziny i dobrych ludzi - nie wiem jakbyśmy sobie poradzili. 






Zanudzam Cię? Już kończę, poczytaj jeszcze troszkę! 

Przez cały rok zbieramy pieniądze, organizujemy imprezy oraz aukcje charytatywne. Aby choć w maleńkim stopniu pokryć koszty utrzymania Asi oraz jej terapii. Staramy się aby Asia co roku wyjeżdżała do Polski na rehabilitacje do Zabajki (koszt ok. 5 tysięcy + transport z Anglii) oraz Delfinoterapia w Turcji (koszt około 20-25 tysięcy zł). To są dla Nas kolosalne sumy biorąc pod uwagę całoroczne utrzymanie Asii, lekarstwa oraz specjalna szkoła. 





I tutaj prośba ode mnie do Was!  

Udostępnij proszę ten post u siebie na tablicy. Niech jak najwięcej ludzi dowie się o Asi !! 
Jeżeli znasz kogoś znanego lub Twoi znajomi- proszę porozmawiaj z ową osobą, zbieramy fanty na aukcje charytatywne. Może jesteś w posiadaniu jakiegoś autografu, płyty koszulki lub cokolwiek innego i kurzy się na półce? Wyślij to do mnie! Z wystawionych przedmiotów każda złotówka wpłacona na Asie jest cenna jak złoto! 

adres:
Julia Głowacz
ul. Energetyków 17
34-480 Jabłonka 




Porozmawiaj z rodzicami i przekaż 1 % na Asie! 

W rozliczeniu podatkowym należy wpisać nr
KRS 0000018926 z dopiskiem "Dla Joanny Srokosz".
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO”
77-400 Złotów, Stawnica 33A
NIP: 767-15-85-965, REGON: 572125388
fundacja@fundacja-sloneczko.pl



Dowolne darowizny również są dla Nas bardzo ważne- to właśnie dzięki nim najczęściej udaje Nam się spełnić marzenia Asii. 

Spółdzielczy Bank Ludowy Zakrzewo Oddział w Złotowie
Darowizny na subkonta podopiecznych:
89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
 z dopiskiem "Joanna Srokosz 460/s"



Proszę pomóżcie Nam stworzyć spokojną i bezpieczną drogę do zdrowia dla Asi !!






RODZINA I PRZYJACIELE DZIĘKUJĄ

poniedziałek, 1 września 2014

trochę orgaizacji

Hej ho! Tak jak obiecałam startuję z nowościami na moim blogu. Będę troszkę go formować do przejrzystego i miłego czytania. Postaram się posegregować posty w taki sposób aby każdy coś dla siebie znalazł! :)

Zgodnie z zapowiedzią na facebooku i Waszą zgodą będę robić raz w tygodniu post opisujący cały tydzień mojego NIC NIE ROBIENIA :)

Od razu zacznę że post nie będzie o niczym nadzwyczajnym. Ale mogę zapowiedzieć że w środę szykuję się temat na który wiele z Was czeka. Wyrzucę karty na stół i powiem co myślę o kwestii chyba największego kobiecego problemu :) Ale póki co nie zdradzam o czym będzie pisane :)
_______________________________

Wakacje się zakończyły... ciężko to przez myśl przechodzi- wracamy do rzeczywistości. Razem z tym nowe wyzwania i cele- mam nadzieję że Wy również obraliście drogę swoich marzeń i zdobywanie tego co pragniecie :)  W tym tygodniu starałam się wykorzystać finisz wakacji do maksimum i jest tego efekt! Leże zasmarkana z podkrążonymi oczami- tak... nie wychodzę z łóżka przez najbliższe dni! Ale nie żałuję, spędziłam cudowne chwile z przyjaciółmi. Pojechałam na festiwal na którym zawsze chciałam być i po raz 1298134873 zakochałam się (średnio wychodzi mi to kilka razy na dzień:))
                                                  _______________________________ 

Pomyślałam, również że raz w tygodniu mogę wrzucać tzw. karta o mnie. Czyli parę faktów- co mnie wkurza, co lubię, różne przemyślenia. Czyli skrawek po skrawku, dam Wam okazję poznać mnie od strony że tak powiem- KIM JESTEM :) Co Wy na to ?

Tak jak powiedziałam jest to post taki troszkę organizacyjny. Aby Wam urozmaicić spędzanie czasu na moim blogu- już nie będziecie musieli czekać miesiąc na kolejny post :)

Poniżej podsyłam Wam pare fotek z tego tygodnia :)
Buziaki i rośnijcie w siłę! :) Czekam w komentarzach na Wasze zdanie













sobota, 23 sierpnia 2014

złap dystans- ciesz się życiem!



Nasz czas jest ograniczony, nie marnujmy go żyjąc cudzym życiem

Często zadajecie mi pytanie- Julka jak wytrzymujesz tą presję swoich czytelników (bardzo wymagających) oraz niemiłe słowa padające od tzw. hejterów? Jak Ty to robisz że nie załamujesz się tylko śmiejesz z tego i z ogromnym poczuciem humoru odpowiadasz na ich docinki?

Odpowiadam: DYSTANS DO LUDZI I DO ŻYCIA! 

Myślę że tą cechę najtrudniej jest wykształcić w naszej osobowości. Każdy z Nas jest wrażliwym człowiekiem, lubimy słuchać komplementów jednak krytyka jest dla Nas bolesna- to jest normalne.

Jednak musimy rozróżnić dwa określenia - hejtowanie a krytyka. Żyjemy w tak cebulowatym świecie, gdy robimy coś co sprawia nam przyjemność (i w dodatku kase za to otrzymujemy!) lub wyglądamy inaczej bo np. mam kolorowe włosy, mam tatuaże, piercing itd. Generalnie gdy wyróżniamy się na tle całej populacji szarych człowieczków - będziemy krytykowani, obgadywani. To jest nieodłączny element osoby która robi coś ciekawego ze swoim życiem.

I to się tyczy każdego- nie ważne czy jesteś ze wsi czy z miasta. Jeżeli spełniasz się w swojej pasji lub wyglądasz oryginalnie - Twoje życie będzie obsmarowane przez bandę zawistnych turbocymbałów.

No ale jak sobie z tym poradzić? Co robić gdy usłyszę że jestem brzydka, lub wyśmiewają mnie bo maluję, tańczę, śpiewam blablabla... NO ALE CO ICH TO OBCHODZI? To co robisz to jest tylko i wyłącznie twoja indywidualna sprawa. To nie oni przeżyją Twojego życia i nie umrą za Ciebie. (choć czasem mamy wrażenie że więcej mają do gadania niż my sami)  A wracając do sprawy z wizerunkiem- nie czarujmy się... nikt nie jest idealny. Każdy ma w sobie wady które wytykają nam inni. Trzymaj się wersji- uroda przemija. Są ludzie którzy bez względu na wszystko Nas kochają i akceptują to jakimi jesteśmy. Oryginalne osoby mają ogromną charyzmę i odwagę to pokazywania siebie takim jakim się chce być postrzeganym. Więc nie wstydź się być sobą!

Gdy słyszysz za plecami uprzykrzające słowa - nie załamuj się. Ludzi wkurza, że jesteśmy głusi na ich durne gadanie- a jeszcze bardziej gdy z większą werwą działamy. Naszych drogich 'znajomych' boli najbardziej wtedy gdy zyskamy swój mały sukces. Oni i tak będą Nam wmawiać że 'to samo przyszło'- ale wiesz co? Nic nie udowadniaj. Ty sama/sam wiesz jak ciężko pracowałaś/eś na to w jakim miejscu się teraz znajdujesz. Oni będą zawsze marudzić, ględzić jak stare baby - co to Ty nie jesteś. Jednak pamiętaj - Ty coś robisz, a oni siedzą na tyłku i tylko komentują poczynania ludzi chcących coś zyskać w życiu. Satysfakcję poczujesz po latach gdy się spotkacie- i okażę się że Ty jesteś 100 szczebli nad resztą.

Słuchaj rad swoich bliskich - Oni zawsze chcą dobrze dla Ciebie. Krytyka z ich strony może być nieraz bolesna- ale nie miej im tego za złe. Przemyśl to jak postępujesz, jak prowadzisz życie i weź ich słowa do serca. Oni zawsze będą przy Twoim boku na dobre i złe- będą ładować Twoje akumulatory abyś miał/a więcej sił na zdobywanie swoich własnych wyznaczonych celów!

Pamiętaj- nigdy nie daj sobie wmówić że nie warto. Nie ma windy do sukcesu, należy się wspinać. Po drodze będzie masa ludzi wbijających nam nóż w plecy- NIE PODDAWAJ SIĘ. Cena sukcesu to ciężka praca, poświęcenie i determinacja, by niezależnie od tego czy w danej chwili wygrywamy czy przegrywamy, dawać z siebie wszystko.


środa, 23 lipca 2014

Każdy z Nas to przechodził



Czy kiedykolwiek mieliście tak, że chcieliście wyjść z domu i trzasnąć za sobą drzwiami? Czy wypowiedzieliście o kilka zdań za dużo i potem żałowaliście? A może mieliście chwile zwątpienia i myśleliście aby zakończyć swoje zmartwienia i po prostu zniknąć?

Za pewnie każdy z Nas, przeżywa chwile gdy łzy ze złości aż same lecą po polikach, w głowie tłumi się tysiąc myśli a my mamy ochotę po prostu na chwile zamknąć oczy i usunąć się ze świata. Podejrzewam że sporo z Was myślała o tym- co by było gdybym nagle umarła? Jakby zareaogwali Nasi znajomi, rodzina... czy by płakali, tęsknili? Czy brakowało by im mnie lub poczuliby ulgę że w końcu Nas nie ma?

Gdy czujemy się zrozpaczeni bo np. pokłóciłaś się z Mama, przyjaciółką lub chłopakiem. Najchętniej uciekamy do pokoju i zamykamy się w czterech ścianach. Niektórzy idą w kierunku używek- alkoholu, papierosów lub cięższego syfu. Ale to może trwać jeden, dwa, trzy dni... Lub uciekamy z domu, chcemy zrobić na złość bliskim. Aby dać im nauczkę, aby się martwili i poczuli się tak jakby Nas stracili. W takich chwilach, jesteśmy zagubieni i zazwyczaj w ogóle nie zastanawiamy się nad swoim postępowaniem. W głowie mamy włączony guzik pod nazwą 'zemsta'.

Gdy pokłócimy się z najlepszą przyjaciółką- jak się czujecie? Jesteście źli i zrozpaczeni prawda? Wytykacie w tej chwili wszystkie błędy które nieumyślnie druga osoba wyrządziła. Nie myślicie nad tym co mówicie, byle by coś powiedzieć i górować nad nią aby miała wyrzuty sumienia że to właśnie wy jesteście poszkodowani a nie Ona. A potem? Oddalacie się... ponieważ jedna osoba ma zbyt wysoką dumę aby przeprosić, a druga czuje się w ogole niepotrzebna... odtrącona. Później samo wszystko się toczy... Ty która sprowokowałaś kłótnie przepraszasz i prosisz aby wszystko było jak dawniej, natomiast Ona już nie czuje tego zobowiązania aby być nadal Twoją przyjaciółką... i wszystko nagle się rozpada...

A gdy dziewczyna odbija Ci chłopaka? Jak się czujesz? Krew Cie zalewa, chodzisz zdenerwowana a gdy widzisz JĄ, ręce zaciskasz i masz ochotę przysłowiowo 'dać jej w gębę'. Ile razy powiedziałaś że ją zabijesz? Ile razy wysyłałaś sms z żalem do swojego byłego. Ile razy płakałaś i błagałaś aby wrócił do Ciebie? Czujesz się skołowana, nie potrafisz sobie z niczym poradzić bo w Twojej głowie cały czas siedzi ON. Po nocach płaczesz i żyjesz w przekonaniu że już nigdy nie spotkasz tego właściwego faceta.



JAKI MORAŁ Z TEGO? 

Pamiętajmy że rodziców mamy jednych. Nigdzie ich nie możemy wymienić ani oddać, ani kupić nowych. Oni Nas wychowali najlepiej jak tylko potrafili. Dali wszystko co tylko mogli abyśmy byli szczęśliwi. Gdy złość bierze górę, zastanówmy się zanim coś głupiego wypowiemy w ich stronę. Twoja cięta riposta, a raczej przykre słowa skierowane do Mamy i Taty będą satysfakcją tylko na pierwsze 3 sekundy. Będzie to radość któa sprawi 'kurcze zatkałam ich!'. Ale później? Rodzice wiedzą że nie chciałaś tego powiedzieć, ale Ciebie dotknie sumienie, będziesz zdruzgotana faktem - jak mogłam im coś takiego powiedzieć? Słowo PRZEPRASZAM czasem jest najcięższym słowem do wypowiedzenia. Ale jednak goi rany które wyrządziliśmy. A śmierć? Samobójstwo popełniają egoiści. Ludzie którzy myślą tylko o sobie. Zastanów się- odbierzesz sobie życie i co dalej? Ciebie nie ma- masz spokój. Ale pomyśl jaką krzywdę wyrządziłaś bliskim. Tobie tylko może się wydawać że nie jesteś potrzebna, że nikt Cie nie kocha. ALE TO JEST BUJDA! Są osoby dla których jesteś całym światem! Odmienisz ich życie... to już nie będzie ten sam poranek co zawsze. Cały czas będziesz w ich głowach i to oni będą obwiniać się za Twoją śmierć! Pomyślą- co myśmy zrobili że jej było tak źle? Że odeszła od Nas? Daliśmy jej wszystko co tylko mogliśmy... A jej nie ma... nie ma naszego najdroższego dziecka... Więc pamiętaj- szanuj siebie, szanuj rodzinę i bliskich. Szanuj życie- bo masz tylko jedno. Każdy popełnia błędy, ale są one po to abyśmy się uczuli aby drugi raz ich nie popełniać.

Straciłaś przyjaciółkę? Pamiętaj - prawdziwa przyjaźń bez kłótni to nie przyjaźń. Przyjdzie czas że i Ty i Ona zatęsknicie tak bardzo za sobą że wszystko powróci do siebie. A jeżeli nie? To odpuść... Jeżeli starałaś się cokolwiek naprawić a nie dało to skutku. Zrezygnuj... bo jezeli jedna kłótnia ma spowodować rozpad wszystkiego, to co to za przyjaźń bez odmiennego zdania i różnicy charakteru? Musicie się umieć kłócić oraz godzić.

A chłopak? Jeżeli zrezygnował z Ciebie dla innej, to jest frajer a nie facet. Prawdziwa miłość nie wybiera z dnia na dzień inną sympatie, bo na imprezie obkręciła się w okół niego dwa razy i może coś z tego wyjdzie. Nie łudź się! Ten świat jest wypełniony masą facetów, którzy będą Nas ranić lub kochać. Nie szukaj na siłę, miłość przyjdzie w odpowiednim czasie do Ciebie. A temu dziadowi pokaż serdeczny palec i broń Boże nie ukazuj słabości! Bądź silna, poradzisz sobie! :)

I mała motywacja ode mnie na koniec !!!



środa, 9 lipca 2014

21 zasad szczęśliwych ludzi

„Szczęście jest przywilejem – pielęgnuj je.” – Elbert Hubbard


Wszyscy ludzie dążą do szczęścia. Nikt z nas nie chce być smutny i przygnębiony. Każdy z nas miał okazję spotkać ludzi, którzy są zawsze szczęśliwi, nawet gdy życie wystawia ich na bolesne próby. Nie twierdzę, że szczęśliwi ludzie nie odczuwają żalu, smutku czy przygnębienia, oni po prostu nie pozwalają tym uczuciom przejąć kontroli nad swoim życiem.

Oto 21 zwyczajów szczęśliwych ludzi:

1. Doceniaj życie
Każdego ranka bądź wdzięczny, że się obudziłeś. Rozwijaj dziecięcy zachwyt i radość wobec życia. Skupiaj się na pięknie każdej żywej istoty. Korzystaj pełnymi garściami z każdego dnia. Nie traktuj niczego jako pewniak. Nie przejmuj się małymi rzeczami

2. Mądrze dobieraj przyjaciół
Otaczaj się wesołymi, pozytywnymi ludźmi, którzy podzielają Twoje wartości i cele, takimi którzy mają podobne metody by realizować swoje marzenia. To dzięki nim będziesz się czuł dobrze sam ze sobą. To oni wyciągną do Ciebie pomocną dłoń w razie potrzeby.

3. Licz się z innymi 
Akceptuj innych takimi jakimi są, niezależnie od etapu na jakim są w swoim życiu. Pomagaj jeśli jesteś w stanie, ale nie staraj się ich zmieniać na siłę. Staraj się polepszać dzień każdej napotkanej osobie.

4. Nie przestawaj się uczyć 
Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami odnośnie swojej kariery i hobby. Spróbuj nowych i odważnych rzeczy, które Cię zainteresują – taniec, narty, surfing, spadochroniarstwo.

5. Rozwiązuj problemy kreatywnie 
Nie użalaj się nad sobą. Jak najszybciej staw czoła wyzwaniu i znajdź rozwiązanie. Nie pozwól by komplikacje zepsuły Twój nastrój, każda przeszkoda to przecież okazja do dokonania pozytywnych zmian. Zaufaj swojemu instynktowi – on prawie nigdy nie zawodzi!

6. Rób to co kochasz 
Statystyki wykazują, że 80% ludzi nie lubi swojej pracy. Nic więc dziwnego, że tak wiele osób jest nieszczęśliwych. Większość naszego życia spędzamy przecież w pracy. Wybierz zawód, który lubisz i sprawia Ci przyjemność – żadne pieniądze nie są warte ciągłego cierpienia! Znajdź czas by rozwijać swoje hobby i zainteresowania.

7. Ciesz się życiem 
Poświęć chwilę by zauważyć piękno, które Cie otacza. Życie to znacznie więcej niż praca. Znajdź chwilę by powąchać kwiaty, obejrzeć zachód słońca z ukochaną osobą, wybrać się na spacer brzegiem morza, przejść się po lesie. Naucz się żyć chwilą teraźniejszą i pielęgnuj ją! Nie żyj przeszłością ani przyszłością.

8. Śmiej się 
Nie bierz siebie ani swojego życia zbyt serio. Można znaleźć coś zabawnego w niemal każdej sytuacji. Śmiej się z siebie – przecież nikt nie jest idealny. Śmiej się w każdej odpowiedniej chwili! (Oczywiście pamiętajmy, że w naszym życiu są momenty, w których powinniśmy być poważni).

9. Wybaczaj 
Chowanie urazy nie zrani nikogo, prócz Ciebie samego. Przebaczaj innym dla spokoju własnego ducha. Kiedy popełniasz błąd – wyciągaj wnioski i wybaczaj sobie samemu.

10. Bądź wdzięczny 
Rozwijaj postawę wdzięczności. Licz swoje błogosławieństwa- wszystkie, nawet te najbardziej banalne. Bądź wdzięczny za swój dom, pracę i przede wszystkim rodzinę i przyjaciół. Znajdź czas by powiedzieć im, że jesteś szczęśliwy, że są w Twoim życiu.

11. Inwestuj w relacje 
Upewnij się, że kochasz bliskich nawet w momentach konfliktu. Pielęgnuj i rozwijaj swoje relacje z rodziną i przyjaciółmi, poświęcaj im czas. Nie łam danych im obietnic, bądź pomocny.

12. Dotrzymuj słowa 
Szczerość to najlepsza taktyka. Każde swoje działanie opieraj na szczerości i uczciwości. Bądź szczery wobec siebie i swoich bliskich.

13. Medytuj 
Medytacja pozwala Twojemu mózgowi na aktywny wypoczynek. Będąc wypoczętym będziesz miał więcej energii i będziesz funkcjonował na wyższym poziomie. Medytacja to między innymi joga, hipnoza, taśmy relaksacyjne, afirmacje, wizualizacje lub po prostu odpoczynek w ciszy. Znajdź coś dla siebie i ćwicz codziennie!

14. Pilnuj własnych spraw 
Skoncentruj się na kreowaniu swojego życia tak jak chcesz. Dbaj o siebie i swoją rodzinę. Nie daj się wytrącić z równowagi przez to co myślą czy mówią inni. Nie daj się wciągnąć w plotki czy obgadywanie. Nie oceniaj. Każdy ma prawo żyć tak jak chce – Ty również.

15. Optymizm
Znajdź pozytywne strony w każdej sytuacji, mimo że czasem może to być trudne. Nic nie dzieje się bez powodu, nawet gdy nie wiesz co jest tego przyczyną. Unikaj negatywnych myśli, jeśli nawet wkradną się do Twojej głowy, zmień je w coś pozytywnego.

16. Kochaj bezwarunkowo
Akceptuj innych za to kim są. Nie wprowadzaj ograniczeń na miłość. Nawet jeśli nie zawsze podobają Ci się zachowania bliskich – nadal ich kochasz.

17. Bądź wytrwały 
Nigdy się nie poddawaj. Podejmuj wyzwania z nastawieniem, że przybliżą Cię one do upragnionego celu. Nie przegrasz, dopóki się nie poddasz. Skup się na tym czego pragniesz, zdobywaj umiejętności, przygotuj plan na sukces i podejmij działanie. Człowiek jest najszczęśliwszy podczas realizacji tego, co dla niego wartościowe.

18. Bądź aktywny 
Zaakceptuj to, czego nie możesz zmienić. Szczęśliwi ludzie nie marnują energii na rzeczy, na które nie maja wpływu. Zaakceptuj swoje ograniczenia. Określ jak osiągnąć to czego pragniesz zamiast oczekiwać na gotową odpowiedz.

19. Dbaj o siebie 
Zadbaj o swoje ciało i zdrowie. Rób regularne badania. Ćwicz i odżywiaj się zdrowo. Odpoczywaj. Pij dużo wody. Wytęż umysł i pobudzaj go ekscytującymi wyzwaniami.

20. Pewność siebie
Nie staraj się być kimś, kim nie jesteś. Przecież nikt nie lubi ludzi fałszywych. Określ kim jesteś w środku- jakie są Twoje sympatie i antypatie. Bądź pewny tego kim jesteś. Rób wszystko najlepiej jak potrafisz i nie ingeruj w siebie.

21. Weź odpowiedzialność 
Szczęśliwi ludzie wiedzą i rozumieją, że są w 100% odpowiedzialni za swoje życie. Są odpowiedzialni za swoje humory, postawy, myśli, uczucia, reakcje i słowa. Gdy popełnią błąd, potrafią się do niego przyznać.

Rozpocznij od dziś i weź odpowiedzialność za swoje szczęście. Pracuj nad tym, aby powyższe nawyki stały się również Twoimi. Zacznij wprowadzać te zasady do swojego życia – będziesz szczęśliwszy! Ale przede wszystkim – BĄDŹ SOBĄ.







artykuł pobrany z www.popularnie.pl - zapraszam na stronę


środa, 2 lipca 2014

nigdy nic nie wiadomo



Kiedyś przychodziły takie dni i rozmyślałam co by było gdybym miała jednego rodzica, albo mieszkała w maleńkim domu z 10'orgiem rodzeństwa a pieniądze ledwo starczały na dom i jedzenie. Co by było gdybym nagle straciła wzrok, albo w wypadku samochodowym utraciła nogę? Co by było gdyby mi nagle wszystko co teraz mam- odebrano.

Też się zastanawiacie nad takim 'innym' scenariuszem życia?

Jesteśmy kowalem swojego losu, Nasi rodzice z pewnością dali nam wszystko co tylko mogli aby lepiej się nam żyło. Nie możemy mieć do nich żalu, że nie niekiedy odmawiali nam zakupu jakiejś nowej rzeczy lub zamiast wyjechać na wakacje szliśmy pomagać w gospodarce lub mamie w ogródku. Takie poszanowanie przychodzi z wiekiem czasu. Sama czasem złościłam się, że nie mogłam mieć tego co chciałam. Nie rozumiałam wartości pieniądza. Moi rodzice ciężko pracowali zza granicą. Był czas, że jednego z nich nie widziałam miesiąc lub więcej. Ale gdy przyjeżdżali, to zawsze coś mieli w zanadrzu dla każdego z mojego rodzeństwa. Czy to słodycze, czy jakaś zabawka... A radość była niepojęta!

Gdy dorosłam to czasem tak w sercu kuło: kurcze chciałabym mieć to, ale moi rodzice nie chcą mi kupić. Zrozumiałam swoje egoistyczne podejście dopiero w momencie, gdy z firmy mojego Taty powoli zaczęli zwalniać ludzi. Groziło to też mojemu. Byłam wtedy przerażona. Na samą myśl o tamtych dniach napływają mi łzy do oczu. Moja Mama nie pracuje, tylko Tata nas utrzymuje. I ten strach z każdym dniem się powiększał. Pamiętam słowa mojego brata który w tym czasie przebywał zza granicą: "Nie martw się Jula, co by się nie stało to sobie wszyscy poradzimy". Byłam rozwalona na tysiąc kawałków. Na moją rodzinę został postawiony duży pytajnik: "Co dalej?". Nie mogłam jeść, nie mogłam spać. Obsesyjnie cały czas myślałam o tym co będzie i jak wszystko się potoczy. Pytanie brzmiało: czy po prostu moja rodzina sobie poradzi... Ale pozbierałam się i postanowiłam - cokolwiek by się wydarzyło, nie będzie to miało wpływu na relacje z rodzicami i jakoś sobie poradzimy! Finalnie mój Tata pozostał w pracy, aczkolwiek pas musieliśmy ścisnąć. Była to przeogromna ulga, a radość nie odstępowała mnie na krok. Poczułam bezpieczeństwo, które zabrano mi na okres kilku tygodni. Postanowiłam że zacznę zarabiać na własną rękę. Zdałam sobie sprawię zaistniałej sytuacji i po prostu nie chciałam prosić rodziców o pieniądze na moje wydatki.

A co ze zdrowiem? Nigdy o to nie dbałam... Co prawda w szkole byłam sportowcem, nawet nie chwaląc się otrzymałam Stypendium Sportowe (chyba jedyne wyróżnienie jakie w życiu szkolnym mnie spotkało) ale po za tym, jadłam co popadłam. Nawet raz doprowadziłam się do takiego stanu, że byłam toczącym się pulpetem. Świadomość (i szczęście) posiadania zdrowego ciała i umysłu dotarło do mnie dopiero wtedy, gdy córka mojej siostry bardzo ciężko zachorowała. Zaatakował ją wirus który wywołał zapalenie mózgu, spowodował utratę słuchu, wzroku i zdolności poruszania się. W skrócie jej mózg został w większości trwale uszkodzony- martwy. Dopiero w tedy otwarłam oczy na to nieszczęście które dotyka ludzi. Wcześniej miałam zamknięte a raczej starałam się to wszystko w okół mnie ignorować. Niektórzy ludzie to  można powiedzieć mają wstręt do osób dotkniętych chorobą. Najczęściej takie rodziny bardzo skromnie żyją, czasem się zastanawiałam czy ich stan zdrowia nie jest wynikiem tego w jakich warunkach żyją? Zdałam sobie sprawę dopiero wtedy, gdy w mojej rodzinie to się przydarzyło. Utrzymanie takiego dziecka jest kilka razy droższe od utrzymania zdrowego. To nie jest kilka tysięcy... to są dużo większe sumy- od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych rocznie! Asia zmieniła każdego w mojej rodzinie, bez wyjątku. Przede wszystkim nauczyła nas dwa razy mocniej kochać drugą osobę., oraz uśmiechać się, nawet wtedy gdy jest naprawdę bardzo źle.

Człowiek musi od życia nieźle dostać po dupie aby zaczął doceniać to co ma. Powinniśmy cieszyć się z tego co los przyniósł i jakich nas rodzice wychowali. Zastanowić się nad tym- że inni mają dużo gorzej w życiu. Niektórzy mają dylemat co kupić: czy chleb czy wodę. A my się zastanawiamy czy kupić setną parę szpilek czy kolejny markowy perfum...

Czytając wasze listy lub maile często natrafiam na słowa: Julia pisząc o swoim życiu czasem mam wrażenie jakbyś to mnie opisywała.

Bardzo dużo piszę o sobie na blogu- bo jestem jedną z Was. Podobne historie wiele ludzi przeżyło. KAŻDY potyka się o swoje problemy, KAŻDY jest raniony przez drugą osobę. Nie jestem żadnym wyjątkiem... Ale przede wszystkim trzeba umieć radzić sobie z tym wszystkim. Nie wolno opuścić rąk i mówić: Nie dam rady... Ja zacisnęłam zęby i pomimo łez które niejeden raz spłynęły mi po polikach- próbowałam iść cały czas pod górkę. I każdy z Was powinien obrać również tą drogę. Życie jest niepewne i czasem może się okazać bardzo krótkie. Więc doceńmy to co mamy i dawajmy z siebie dwa razy więcej.

Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy - okaż mu ją i nie oczekuj że Ci zawsze podziękuje. Wdzięczność przychodzi z czasem...


DZIĘKUJĘ ZA CUDOWNE ŻYCZENIA URODZINOWE!





czwartek, 12 czerwca 2014

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą

Sylvester Stallone jest moim ulubionym aktorem (tuż przed Checki Hanem, a po Heath Ledgerem). Odkąd ujrzałam pierwszy raz film Rocky, tak bardzo mną zafascynował że poczułam pozytywny kopniak do realizacji swoich pomysłów... Ale czy każdy wie, w jaki sposób został napisany i stworzony film? Mam nadzieję, że to co przeczytasz sprawi równie podobną reakcję co w moim przypadku :)



Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego Stallone ma w charakterystyczny sposób wykrzywioną dolną szczękę? To dlatego że, urodził się ze sparaliżowaną lewą częścią twarzy. Z tego powodu, jego wymowa również była niewyraźna. Spalony na początku będąc chcieć zostać aktorem, prawda?

NIEPRAWDA! 

Chęci mu nie brakowało. Przyjechał do Ameryki w poszukiwaniu pracy w roli aktora... Lecz nie chciał nikt go przyjąć. Musiał spać na dworcu autobusowym przez 3 TYGODNIE!

Lecz wydarzyło się jeszcze coś gorszego... był zmuszony do sprzedania swojego jedynego przyjaciela... PSA. Osobie napotkanej, kompletnie nie znanej mu... za jedyne 25 dolarów. UPADŁ NA DNO...



Pewnego dnia, oglądał gale boksu z Hummadem Ali. Wpadł na pomysł filmu i zainspirowany w ciągu 3 dni napisał scenariusz do kultowego filmu "ROCKY".

Znalazł producenta który zaoferował mu 125 000 dolarów za film! Dla osoby bezdomnej to jest propozycja nie do odrzucenia. Jednak był mały problem: Stalone nie mógł zagrać w tym filmie. Był zmuszony odrzucić propozycję. Jego największym marzeniem było zostanie aktorem...

Kilka tygodni później zaoferowano mu podwojoną sumę, az 325 000 dolarów. Ale on w zaparcie odmawiał... W końcu nadeszła oczekiwana chwila, pozwolono mu zagrać w filmie, lecz stawka zeszła do 35 000 dolarów.

Stalone przyjął propozycję. Pierwsze co uczynił... wydał 15 000 dolarów na poszukiwanie i odkupienie jego psa. Udało się i wraz ze swoim panem wystąpili w filmie.



Film nakręcono w ciągu 28 dni. Globalnie stał się hitem i zarobił ponad 200 mln dolarów (gdzie jego budżet wyniósł 1mln). Zyskał 3 Oskary ( w tym za najbardziej popularny film)

Niech ta niesamowita historia Cię zainspiruje. Jeśli bardzo czegoś chcesz, możesz to w  końcu osiągnąć. Być może po drodze spotkają Cię złe rzeczy, ale pokonasz wszelkie przeszkody.


środa, 11 czerwca 2014

szkoda czasu na zastanawianie się



Całe życie zastanawiamy się 'CO BY BYŁO GDYBY...' 



Co by było, gdybym weszła do sklepu gdzie pracuje ten fajny chłopak? Co by było, gdybym jutro spakowała walizki i po prostu wyjechała? Co by było, gdyby blablablabla....

Za dużo się nad swoim życiem zastanawiamy, a za mało działamy! Wiecie ile zaprzepaściłam realizacji swojej ciekawości, własnie takim rozmyślaniem? Bo stwierdzałam 'aaa jednak nie, to zły pomysł'. Im więcej analizujesz swoje poczynania, tym więcej na tym tracisz. Oczywiście ja nie mówię tutaj o przykładach typu: Chce uciec z domu, w tej chwili się pakuje i zwiewam... nie nie nie! ;)) Ale chcę na wspomnieć o takiej spontaniczności: widzę chłopaka- fajną ma koszulkę powiedzmy mojego ulubionego zespołu. Podchodzę zagaduje i pochwalam za T-shirt. Rozmowa się nakręca (a ja w duchu się cieszę, że jako tako udało mi się zwalczyć swoją nieśmiałość)

Właśnie dzięki takiemu podejściu spełniam swoje marzenia. Nie myślę o konsekwencjach moich poczynań, tylko robię to co lubię. A czy dobrze zrobiłam, czy źle wyjdzie w praniu. 

Ubiegły rok żyłam na spontanie. W ciągu jednego dnia decydowałam się czy wyjechać na drugi koniec polski mając przy sobie marne pieniądze. Czy zrobić kolczyk, albo obciąć włosy do zera. Chciałam zrobić to o czym marzyłam, ale bałam się to zrealizować... gdyż cały czas myślałam o tym 'co będzie, jak ja to zrobię' lub 'co sobie ludzie pomyślą?'- tej opcji częściej i bardziej się obawiałam. I wiecie co? Zrealizowałam te moje 'małe marzenia' i absolutnie nie żałuje. W pewnych kwestiach byłam zadowolona, a w innych... no że tak powiem - człowiek uczy się na błędach. Do póki go nie popełnisz, nie zdołasz ocenić czy było warto :) 

Jednego dnia wszystko mi się odmieniło i  pomyślałam - BOŻE GŁOWACZ ALE TY PROWADZISZ NUDNE ŻYCIE!  Smutek zamieniłam na uśmiech, decyzje podejmowałam w jednej chwili. Nie myślałam co będzie jutro- ale co będzie dzisiaj. Ryzykowałam z milion razy, nabiłam niejednego guza. Ale te wszystkie blizny na moim ciele mają swoją historie. Jedne smutne, inne zabawne. Ale to jest przykład tego, że liczy się to na ile będziemy odważni aby spełniać swoje marzenia. Nie czekać, aż samo coś przyjdzie, tylko walczyć o swoje- bo ktoś Nam sprzed nosa to zwinie. Być asertywnym. Nie pozwalajmy sobie wmawiać że czegoś nie potrafimy. Bo tylko my wiemy, na ile nas stać. A największą satysfakcją jest udowodnienie samemu sobie że coś się zrobiło, pomimo że nie wierzyliśmy w siebie.

Ile razy już utarłam nosa tym, którzy podkładali mi nogi. A to tylko sprawiło, że jestem bardziej silniejsza. Mocno stąpam nogami po ziemi, dlatego że miałam odwagę zaryzykować. Prawdy dowiemy się wtedy, jak jej zasmakujemy. 
NIE BÓJMY SIĘ SPEŁNIAĆ MARZEŃ. ONE SĄ PO TO ABY JE REALIZOWAĆ! 

Nie zastanawiajmy się nad tym co będzie jutro, i o tym co ludzie pomyślą. Jak popełnimy gafę, to na przyszłość będziemy wiedzieć aby drugi raz tak nie postąpić. 

W życiu przeżyliśmy niejedne smutne chwile. Pomimo tego pojawia nam się uśmiech, gdyż przez to nabraliśmy doświadczenia. Jeszcze wiele razy będziemy złe decyzje popełniać. Ale ważne jest aby się nie poddawać, rzucać się w wir doświadczeń. Wyciągaj lekcje oraz bądź samokrytyczny. Każdy przegrywa i każdy wygrywa. Czasami prawda bywa bardzo bolesna, ale życie jest za krótkie aby się załamywać. Nie wiadomo co, kiedy i o jakiej godzinie się wydarzy, więc póki jesteśmy młodzi korzystajmy z tego, a na starość będziemy opowiadać najlepsze bajki swoim wnukom :)



piątek, 16 maja 2014

NIE BO RAK!




Dzisiejszy post nie będzie o mnie. 

Któregoś pięknego dnia, napisała do mnie koleżanka Kinga. Poprosiła mnie abym weszła na jej profil na facebooku i przeczytała ostatni post. 

Weszłam, przeczytałam... gula rosła aż do gardła i w myślach powtarzałam 'tylko się nie rozpłacz'. Była to historia jej kolegi Maćka, który od półtora roku choruje na raka chłoniaka. Lek który musi zażyć jest nierefundowany, a wartość jego to około 300-400 tys. zł. 

Naszły mnie refleksje, chwilowo odcięłam się od świata i dumałam... Jaka jest wartość życia? - BEZCENNA. A dla Macieja to 300 tysięcy złotych... niektórzy to mają auta o tej wartości, a ceną tego jest jego życie...  

Pomyślałam... mnie nie trzeba o nic prosić, i oznajmiłam:
KINGA, ORGANIZUJEMY KONCERT CHARYTATYWNY
(o tym wydarzeniu będę pisać na świeżo na facebooku, w tej chwili poznajcie Macieja) 

________________________________________________________
POZNAJCIE MACIEJA JEGO OCZAMI: 

Cześć. Mam na imię Maciek. Mam 22 lata, jestem studentem. Na ścianie mojego pokoju wisi zegar i tyka. Tik, tok, tik, tok. Ale przecież to nic nowego, każdy z Was mógłby napisać to o sobie. Mam na imię ‚…’. Mam ‚…’ lat. Jestem ‚…’. No i każdy z Was ma zegar. A teraz dopiszcie – mam raka.

Strach? Niedowierzanie? Ale przecież ja jestem jeszcze młody, mam przed sobą całe życie. Przecież ten zegar wciąż tyka, jak to, może wkrótce przestać? Przecież chorują inni, są gdzieś za wysokim murem szpitala, są starzy, schorowani… Nie, to na pewno nie mogę być ja. Może palili papierosy, albo nie stronili od alkoholu.. albo biegali do solarium pięć razy na dzień.. albo.. albo.. Przecież ja nie jestem taki, nie mogę zachorować. Nie choruje się tak po prostu. Nie, gdy ma się 22 lata.

Wiecie, jakie to szczęście gdy budzicie się rano i wiecie, że macie przed sobą jeszcze tyle dni, miesięcy i lat… Że uderzenia waszego serca nie są jeszcze policzone i wcale nie musicie się tym martwić. Nic a nic. Nawet nie wiecie jak Wam zazdroszczę. Ja również byłem jednym z Was. Aż złapało mnie przeziębienie. To był grudzień 2012, zimno. Nic wielkiego, myślałem, pewnie przeziębiłem się, gdy biegałem wieczorem. Lubię biegać. Psia krew, następnym razem założę cieplejszą bluzę. Basia znów będzie narzekać, że ciągle się przeziębiam i pewnie o siebie nie dbam. Mówiłem Wam o Basi? Basia to moja dziewczyna, przepiękna dziewczyna. Koledzy ciągle mi jej zazdroszczą, ale wiecie, nigdy jej nie oddam i będzie przy mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ma taki piękny uśmiech i błyszczące oczy.. I włosy, takie długie i kruczoczarne. Czasami wieczorami myślę sobie, że straszny ze mnie szczęściarz. Mam rodzinę, która mnie wspiera, Basię, z którą planuję wspólną i długą przyszłość, studiuję Elektronikę i Telekomunikację na AGH, a po studiach znajdę dobrą pracę i założę rodzinę. To taki przyszłościowy kierunek, tak mówią. Ale wiecie, choroba sprawia, że słowo ‚przyszłość’ nabiera innego znaczenia. Nie ważne jaka będzie, ważne, żeby w ogóle była…

Kolejne przeziębienie. To pewnie po ostatniej wycieczce w górach. Który to już raz tej zimy? A tym razem założyłem ciepłą kurtkę, to naprawdę nie moja wina, przyrzekam. Może powinienem iść do lekarza? Ale przecież to zwykłe przeziębienie, przejdzie od herbaty z miodem i cytryną. Też bywacie przeziębieni, prawda? W nocy budzi mnie ból w klatce piersiowej. Raz, drugi, trzeci. Jutro mam kolokwium, a to znowu boli. Przestałoby już, muszę wstawać na uczelnię.. Może faktycznie, wybiorę się do lekarza. Przepisze tabletki i przejdzie. Przecież zawsze choroby przechodzą od tabletek, to na pewno jakieś zapalenie.. oskrzeli może, czy coś. Już prawie piąta, Basia pewnie śpi. Ciekawe, o czym śni. Może o naszej kolejnej wyprawie w Tatry, albo o małym domu z ogródkiem.. Ciekawe, czy wolałaby mieszkać w Krakowie, czy u nas, w górach. Zapytam ją może dziś.. Tylko gdyby.. przestało teraz boleć…..

Idę do lekarza. Pierwszego, drugiego, trzeciego. Przepisują antybiotyki, suplementy.. Biorę wedle zaleceń. Nie pomagają. I nadchodzi taki dzień, gdy zmienia się wszystko. Gdy przestaję być taki, jak Wy i staję się tacy jak Ci za wysokim szpitalnym murem. Taki zwykły dzień na uczelni. Rano znów zaspałem, autobus stał na złość w krakowskich korkach, a na kolokwium prawie się nie nauczyłem. W każdym razie, nic nowego. Tik… tok… tik… tok… Czas na wykładzie dłuży się niemiłosiernie. Może pouczę się w przerwie między zajęciami. A, miałem odebrać wyniki prześwietlenia klatki piersiowej ze szpitala. Nauka, wyniki, nauka, wyniki… Dobra, idę po nie, nie ma spiny, są drugie terminy. Jak się pospieszę, to może nawet zdążę na kolokwium..

Ląduję w szpitalu ze stertą notatek. Fizyka, obwody prądu. Wiele mądrych rzeczy, ale lepiej o nich nie wiedzieć, jeśli chce się zaznać szczęścia w młodości. Są wyniki, lekarz jakiś taki poważny. Też stał rano w korkach, czy co? Tik, tok, tik, tok, zegar na ścianie w gabinecie tyka miarowo, zerkam na niego nerwowo. Nie cierpię się śpieszyć. Chłoniak Hodkinga. Diagnoza. Rak. Jak to, rak. Co Pan, zwariował. Jestem młody, jeżdżę na snowboardzie, a właściwie to się śpieszę i zaraz muszę wracać na zajęcia. Mam kolokwium. Nowotwór. Kolokwium, uczelnia, student, nowotwór. Pasuje to Panu? Nie, Pan naprawdę zwariował. Jak to, ja? Może doktor pomylił badania. Na pewno, widziałem bałagan na biurku. Nie słyszy Pan, mam 22 lata. Ciągle ćwiczę, zdrowo się odżywiam, studiuję.. Jaki rak? Onkologia, że co, proszę? Chłoniak Hodkinga, mało znany. 2-3 zachorowania na 1000 chorych. Brak przyczyn. Niezależny od trybu życia. Po prostu Pan jest chory i już. Powoli wracam do rzeczywistości, widzę biurko, lekarza, białe ściany. Tak, już słyszę. 90 % wyleczalności? Łapię się tej liczby kurczowo i trzymam przez całą chorobę. Nie puszczę jej.

Tik, tok, tik, tok, zegar przyspiesza. Życie nie toczy się już leniwie, jak każdego z Was. Pochłaniam internet, szukam chorych, takich jak ja. Próbuję przedrzeć się przez gąszcz medycznych zawiłości, metod leczenia, rokowań, znanych przypadków wyleczenia. Unikam słowa ‚rak’. To brzmi jak wyrok, bez przyszłości. Ale przecież mi się uda, mam 90% szans. To matematycznie dużo. Zawsze lubiłem matematykę. Ale i na uczelni bywam rzadziej. Krakowskie korki widuję z okna szpitala. Świat ludzi, którzy codziennie rano budzą się, idą do pracy, biegają w parku, wychodzą z psem wydaje się odległy. Kolejna chemia. Czuję się coraz gorzej, ale staram się walczyć. Dla Basi, dla taty, dla przyjaciół. Dobrze, że są. Basia chciałaby mieszkać w górach.. Siedzi przy szpitalnym łóżku i opowiada jak najęta. Mówi coś o uczelni, że wszyscy czekają, aż wyzdrowieję. Uśmiecha się. Ma takie ładne małe dołeczki w policzkach, gdy się śmieje. Ciekawe, jak będą wyglądać za 30 lat… Tik, tok, tik, tok, nasz wspólny zegar tyka. Przyszłość, wiara, nadzieja, słowa klucze. I kolejna chemia. Leczenie odbiera mi młodość. Przewartościowuje. Przechodzę łącznie 12 cykli chemioterapii – 4 cykle chemioterapii escBEACOPP, 4 cykle chemioterapii ABVD, 1 cykl chemioterapii mobilizującej ESHAP, 2 cykle chemioterapii Gemcytabina, 1 cykl chemioterapii Gemcytabina + Bendamustyna. Trudno brzmiące nazwy stają się dla mnie jak alfabet. Alfabet nadziei. Alfabet moich dziewięćdziesięciu procent wyleczalności.

Alfabet sypie się, czegoś zabrakło. Leczenie okazuje się nieskuteczne. Sto procent odjąć dziewięćdziesiąt.. To jest dziesięć. Dziesięć, głupie dziesięć. Pytam lekarzy, co dalej. Niepewni, nie chcą dawać niepotrzebnych nadziei, wahają się.. Jak to, już nic? Niech oni coś powiedzą, cokolwiek.. Tik.. tok.. tik… tok…W końcu, któryś mówi. Uff, nie jest tak źle. Oddycham głęboko i słucham. Ostatnią szansą jest podanie leku Adcetis. Ma on doprowadzić do remisji choroby (okres, w którym choroba ‚ucichnie’, nie będzie dawać objawów), by przeprowadzić przeszczep szpiku od któregoś z moich braci. Uff, więc jednak. Nie wszystko stracone. Uśmiecham się mimowolnie. No, to damy radę. Teraz już musi się udać. Chęci braci, są. Zgodność tkankowa, jest. Nadzieja, ogromna. 10 procent otrzymało dodatkowe zero i zmieniło się na 100. To kiedy ten przeszczep? Znowu lekarze jacyś niepewni. Łóżek im brakuje, czy co? To ja sobie dostawię, może być i na korytarzu. Tylko niech o mnie walczą, niech mi pomogą. Pojawia się nowe słowo-klucz ‚NIEREFUNDOWANY’.

Jak to, NFZ nie płaci? Cała zachodnia Europa tak się leczy, a u nas? Skazują nas na śmierć? W Polsce zapadła decyzja o braku refundacji dla tego leku. Kto podejmował decyzję? Dlaczego? Nikt nie odpowiada. Cisza. Tik, tok, tik, tok. Adcertris, tylko dla wybranych. Życie dla bogatych. A dla mnie? Pytam – ile. Ile może być warte moje życie.. Głupie pytanie, mówią że bezcenne. Bzdura. 300 tysięcy. Dla niektórych jeden z samochodów w garażu, dla mnie całe życie. I Basia, i rodzice, i studia, i dom z ogródkiem. Tyle warte.

Nie mam tych pieniędzy i nie wiem skąd je zdobyć.

Tik, tok, tik, tok, tik, tok.. Ten zegar jeszcze nigdy nie tykał tak szybko. Mój zegar. Pomóżcie mi go zatrzymać.

______________________________________________________________
I teraz zastanówcie się... my przejmujemy się tym, że nie wiemy co jutro ubrać, że na dyskotece chłopak nie chce podejść by z Tobą zatańczyć, użalamy się nad sobą bo czasem nie wychodzi tak jak byśmy tego chcieli. Pomyślcie... jakie mamy wszyscy egoistyczne podejście do życia. A gdyby ktoś nam powiedział- to jest Twój ostatni dzień życia, ponieważ jutro auto Cie potrąci. Obudzilibyśmy się z monotonnego snu... Pewnie pierwsze poczujemy strach, ale później stwierdzimy aby ten dzień wykorzystać jak najlepiej. Wśród rodziny, smakować rzeczy których normalnie byśmy się nie podjęli, ryzykować... Tak właśnie powinno wyglądać nasze życie codziennie. Nie mysleć o tym co jutro się wydarzy, ale cieszyć się dzisiejszym dniem... Wyciskać jak cytrynkę z życia ile się da! 

Pomóc Maćkowi możecie poprzez:
  • Wpłatę na konto Fundacji Urszuli Smok „Podaruj Życie” nr konta bankowego: 07 1750 0012 0000 0000 2316 1346 z dopiskiem „dla Macieja Kuspera”.
  • Wpłatę na konto Fundacji im. Adama Worwy nr konta bankowego: 53 1240 1574 1111 0010 3480 6570 z dopiskiem „dla Macieja Kuspera”.
  • Udostępnienie ulotki (duży format).
Wpłacone środki zostaną przeznaczone na finansowanie Maćka leczenia.




wtorek, 29 kwietnia 2014

Każdy popełnia błędy


Łatwo zapominamy o naszych błędach, kiedy tylko my sami o nich wiemy

Czy jeden błąd popełniony w przeszłości, spowoduje podsumowujące zdanie na Twój temat do końca życia? Czy mamy wypisane na czole nasze wady? Przecież każdy zalicza potknięcia, nikt nie jest idealny... A gdyby tak było, wyobraźcie sobie jaki byłby świat nudny. Ale czy ta jedna pomyłka, którą niegdyś popełniliśmy, jest wizytówką naszej osoby? Nie... dlaczego? Ponieważ człowiek uczy się na własnych błędach... ale nie próbujmy tworzyć z nich podręcznika... One bolą, ale tylko popełniając je możemy dowiedzieć się kim naprawdę jesteśmy.

Zastanówmy się... Czy mamy prawo mówić na dziewczynę, która w młodym wieku zaszła w ciąże że jest dziwką? Oczywiście że odpowiedź brzmi: nie. Ale nie czarujmy się, to najczęściej wypływa z ludzkich ust... 

To Ona zaszła w ciąże i to Ona urodzi dziecko, wychowa je, będzie co godzinę wstawać w nocy aby nakarmić i przewinąć. Gdy inni będą szykować się na imprezę, Ona będzie nalewała do wanienki wodę aby wykąpać malucha. Oraz będzie zmuszona dorosnąć, w momencie gdy Ty będziesz dalej nastolatkiem z błahymi zmartwieniami.  

Sama sobie odebrała młodość, którą mogła inaczej wykorzystać. Ale dodam, że w tej chwili gdy spotykam młode Matki, widzę ich błysk w oku i dumę ze swoich pociech. Wiem, że jest to najlepszy "błąd" popełniony w ich życiu. I każda łza, każda urwana noc jest tego warta. 

Absolutnie nie chcę Was namawiać do zachodzenia w stan błogosławiony :) Chodzi o to, że ludzie widząc w tej chwili taką dziewczynę z kilkuletnim dzieckiem, będą tylko pamiętać jej wiek w momencie gdy zaszła w ciążę. I to im wystarczy aby podsumować ją i określić mianem "puszczalskiej". To ciągłe stereotypowe myślenie ludzi po prostu staje się żenujące. A wszystko jest wynikiem tego, że nikt nie potrafi interesować się własnym życiem tylko pcha nos tam gdzie nie trzeba. Trzymam się zdania "nie mów jak mam żyć, bo i tak za mnie nie umrzesz" 

Do czego dążę... każdy w przeszłości (i codziennie) popełnia błędy. I przychodzi taki czas, gdy sumienie dotyka i po prostu jest nam wstyd za to co robiliśmy i jacy byliśmy. Porażka jest jedynie szansą na to, aby zacząć jeszcze raz - inteligentniej. I jeżeli nie przyznasz się do błędu to popełniasz błąd drugi.

Korzystniej dawać przykład z własnego przeżytego życia. Nie chcę aby to zabrzmiał jako wylew żalu. Lepiej wypominać samemu sobie porażki, niż kogoś... We wcześniejszych notkach wspominałam że niegdyś byłam dość nieprzyjemną osobą. Arogancką, pyskatą i na ogół ludzie unikali mnie za mój paskudny lekceważący charakter. Przyznam się że jak to wspominam, czuje się zażenowana... Ale pewnego razu życie kopnęło mnie w tyłek, i otwarło oczy które były zamglone przez to całe dziadostwo którym się otaczałam... I ta właśnie sytuacja nauczyła mnie cierpieć, płakać i żałować za wyrządzoną sobie i innym krzywdę. Słowa czasem bardziej ranią nić czyny... 

Wracając do rzeczywistości, w chwili obecnej gdy przechadzam się przez miejscowość w której mieszkam, nadal czuję na sobie przykry widok osób które zapamiętali mnie taką jaką byłam. Wytykają palcem błędy i w bolesny sposób przypominają stare lata. 

Ostatnio siedząc ze znajomymi, kolega mnie zapytał: "Julia, czy ty wiesz że ludzie w Jabłonce źle o Tobie mówią?". Bardzo zdziwiłam się, że poruszył ten temat. Odpowiedziałam, że zdaję sobie z tego sprawę że nie każdy mnie lubi i ja to w pewien sposób szanuję gdyż nie chcę udowadniać nikomu na siłę kim jestem w chwili obecnej. Co prawda przykro mi było, ale dopowiedział: " Julia, pamiętaj... ważne jest to, kto naprawdę Cię zna. A nie ten, który "coś tam" o Tobie usłyszał" 

W tym poście, chciałam poruszyć temat wytykania cudzych błędów nie zważając na swoje. Łatwo o kimś się mówi, gorzej samemu przyznać się do porażki. Nie oceniajmy ludzi, po tym jakie potknięcia mieli w swoim życiu. Każdy człowiek się zmienia. Jeżeli tylko Nas kiedykolwiek dotknie sumienie, potrafimy o 180 stopni obrócić swoje życie, aby zacząć je na nowo. Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna, liczy się tylko odwaga. Żałujmy za swoje błędy, ale nie poddawajmy się. Bądźmy silni i zmieniajmy się na lepsze. 

Czasem trzeba się przewrócić, by się nawrócić. 

Julia