niedziela, 13 grudnia 2015

Albo żyjesz albo się boisz


Zauważyłam, że zaczynam pisać posty gdy jestem smutna...
Wiem, długo mnie nie było. Podejrzewam, że potrzebowałam prywatności, ułożenia sobie życia: w nowym miejscu, z nowymi ludźmi.

Jest godzina 2:14 w nocy, nie mogę spać. Uczę się na zaległą socjologię oraz BHP z pracy które również zawaliłam. I to jest ten czas, gdy wspominam o tym co było oraz o tym co aktualnie jest. Przeglądam profile przyjaciół którzy zaczynali od zera... tak jak JA. W tej chwili spełniają swój 'amerykański sen' a Ja? A Ja tęsknie... za tym co było, za rodziną, za domem i za ulubioną knajpą która jako jedyna była otwarta we wsi. To jest ten wieczór, gdzie uświadamiam sobie, że to co miałam pod nosem i nie doceniałam, w tej chwili brakuje mi najbardziej.

Gdy tęsknie, dzwonię do Taty. Zazwyczaj chodzi o jakieś bzdety typu: spadł śnieg? Robię to dlatego, aby usłyszeć jego głos. Po zakończonej rozmowie, zamykam się w pokoju i płaczę godzinę w poduszkę. To są te momenty, w których oddałbyś absolutnie WSZYSTKO, aby przez chwilę spędzić czas z rodziną.

Zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy mnie ominęło przez ten czas gdy mnie tutaj nie było, jak bardzo zaniedbałam to co robiłam z pasji, pomaganie Wam pomagało mi. To był lek na wszelkie rany wyrządzone przez okoliczności otaczające mnie. Gdy miałam zły dzień, czytałam Wasze maile i rozmawiałam z Wami. Przeżywałam wraz z Wami wasze przykre przeżycia, utratę bliskiej osoby, bądź zwykły nadawający się do dupy dzień. Cieszyłam się, gdy wasze problemy zostały rozwiązanie, gdy porozumieliście się z rodzicami albo chociaż poprawiliście ocenę w szkole. Wiedzcie, że o Was pamiętam, o moich czytelnikach. Mnóstwo znajomych odradzało mi prowadzenia strony, abym już zaprzestała pisać blog. Linczowali mnie za to, że byłam otwarta w świecie internetu, że dałam siebie Wam poznać. Posłuchałam ich... Odeszłam. Przez ten czas, nie byłam sobą. Brak kontaktu z Wami spowodował, że stałam się szarą rzeczywistością ponurego miasta. Straciłam cały koloryt życia jaki prowadziłam.

Przeglądając facebooka znajomych, uśmiechałam się na samą myśl: "Pamiętam jak sprzedawała spodenki na fotoblogu, a teraz jest najpopularniejszą blogerką. O, a ten zaczął od Minecrafta a teraz buja się po Dubaju, a ten i tamten..." i tak dalej... Rozumiecie o co mi chodzi? Zdałam sobie sprawę, że zrezygnowałam ze spełniania marzeń, z robienia sobie i Wam przyjemności (jakkolwiek to beznadziejnie brzmi) z tego, że dzielę się z Wami tym co siedzi we mnie. Podjęłam bezmyślną decyzję którą ja Wam wpajałam tyle czasu, abyście nigdy tego się nie podejmowali: NIE REZYGNUJCIE Z MARZEŃ!

Wiem, że jest to ciężkie do zniesienia, gdy Twoi znajomi wystawiają na Ciebie opinie niezbyt pochwalną. Gdy, od osób trzecich dowiadujecie się co tak naprawdę myślą o Tobie ludzie, o których nigdy w życiu byś tego nie podejrzewał "no bo przecież my się tak lubimy, to dlaczego ma na mnie źle mówić?".  Nigdy nie wsłuchujcie się w to co mają do powiedzenia osoby, które uważają jak lepiej spożytkujesz resztę swojego życia. To Ty musisz podejmować decyzję i nie ważne czy będzie ona dobra czy zła. Uczymy się na własnych błędach, musisz zasmakować porażki aby bardziej cieszyć się ze swojego sukcesu. ALBO ŻYJESZ, ALBO SIĘ BOISZ. Zastanów się co jest tak naprawdę dla Ciebie ważne i miej mądrość i odwagę aby budować w okół tego swoje życie.

środa, 17 czerwca 2015

I'M SORRY




Witajcie,
niby do Was chcę wrócić każdego dnia, ponownie zacząć pisać i dzielić się moimi przemyśleniami, lecz czas przysporzył mi wiele problemów, wywrócił wszystko do góry nogami i tak naprawdę nie wiedziałam za co się zabrać. Nie udzielałam się ani na blogu ani na facebooku, gdyż nie chciałam abyście mnie widzieli w tej rozsypce, w nędznej monotonnej harmonii. Jest mi wstyd, że taki stan mógł mnie dopaść, że przez zdarzenia które miały miejsce spowodowały, że było mnie coraz mniej dla Was. Pisaliście, prosiliście a ja Was ignorowałam. Jest mi przykro i szczerze jak tylko najbardziej potrafię PRZEPRASZAM.

Mieliście tak, że wydaje się Wam, że posiadacie szczęśliwe życie, wspaniałych przyjaciół i tak naprawdę tylko słońce każdego dnia sprawi że ten stan będzie wręcz idealny? Nic Wam już nie jest potrzebne, bo to co kochacie i co uważacie za najważniejsze po prostu jest przy Was i wierzycie, że tak pozostanie.

Lecz, są takie momenty, gdy czegoś Nam brakuje, po prostu czujemy się samotni, czujemy, że nie mamy nic...

Zdanie nie powinno zaczynać się od CHYBA, ale zaryzykuję: chyba każdy z Was również dostał po dupie od losu i życie nauczyło, że nawet bliska osoba potrafi Ci sztylet wbijać w plecy gdy Ty tego nie widzisz lub, że facet w którego jesteś tak bardzo wpatrzona, jego oczy spoglądają również na inną. I to jest ten moment, gdy myślisz, że nic gorszego Ci już się nie może przydarzyć, wtedy okazuje się, że jednak może.

Przesiadujesz dniami i nocami samotnie, przesuwając kursor przeglądając facebooka. Oglądasz zdjęcia znajomych dodane sprzed chwili, tu impreza, tam ognisko, inni na boisku a jeszcze inni na wycieczce. Myślisz sobie: "kurcze każdego znam". Spoglądasz na telefon z nadzieją na wiadomość od jednego z nich z propozycją abyś dołączyła...

Powoli łapią Cię głupie dołujące myśli, wycofujesz się, odtrącasz ludzi ze świadomością, że nie przepadają za Tobą. Rodzice wszczynają awantury- dlaczego całymi dnami przesiadujesz w domu?- przecież im nie powiem, że nie mam towarzystwa do wspólnego spędzania czasu...

I to jest ten moment w którym nie oczekujemy żadnych słów pocieszenia, tylko chcemy odczuć, że dla kogoś jesteśmy ważni. To jest takie frustrujące, że osoba którą darzyliśmy ogromnym uczuciem, w tej chwili jest wobec nas obojętna. Jesteśmy bezsilni, patrząc na szczęście kogoś innego, a jeszcze bardziej bolesne jest to, że mogło być dzielone z Nami.

Człowiek staje się absolutnie neutralny na wszystko, nie obchodzą go ani znajomi (którzy gdzieś tam w oddali są), ani rodzina, nawet głupia pogoda. Najchętniej siedziałoby się w ulubionej pidżamie, z kocem i pilotem w ręku i bez celu przeskakiwanie z programu na program. No bo co masz innego robić skoro nikogo nie obchodzisz? Znajomi Cię olali, rodzice tylko awanturują się, a przyjaciele? Kiedyś byli...

Jest mi wstyd ale również i ta monotonia mnie porwała. Byłam zamknięta w sobie i serce poranione od nadmiaru zadawanych ciosów od bliskich mi osób w okół. Pewnie zastanawiasz się- jakim cudem wyszłam z tego? Kochani, była to długa walka z samym sobą...

Przede wszystkim- jeżeli Twój przyjaciel odwrócił się do Ciebie plecami, tak naprawdę nigdy nim on nie był. Jeżeli wytykał Ci błędy i zwracał uwagę na zachowanie to tylko dlatego bo chciał Cię podporządkować do siebie. Prawdziwy przyjaciel zaakceptuje Cię takim jakim jesteś, będzie przy Tobie gdy tego potrzebujesz, oraz skopie Ci tyłek gdy widzi jak się marnujesz. Rozglądnij się dookoła, a dopiero wtedy ujrzysz osoby które polegają na Tobie i wierzą w Ciebie. Pomimo, że Ty ich odtrącałeś to oni nadal byli, czekali cierpliwie. Nigdy nie idź za tłumem ludzi i nie angażuj się w znajomości, ponieważ ktoś jest lubiany lub otacza go spora grupa znajomych. Takie przyjaźnie nigdy nie są trwałe, ani szczere. Prędzej, czy później dostaniesz brzydko mówiąc po mordzie i z płaczem powrócisz na 'stare śmieci'.

Pierwsza zasada- najlepsze przyjaźnie to te- które bez skrępowania możemy zachowywać się dziwnie. Druga zasada- nigdy nie mów prawdy ludziom, którzy na to nie zasługują. Jeżeli będziesz się tego trzymał- gwarantuję Ci, że nikt oraz nic nie przysporzy Ci smutku. Ludzie czasem muszą wypłakać wszystkie łzy, aby zrobić miejsce dla jednego uśmiechu. Ja te łzy już wypłakałam i nie zamierzam gromadzić kolejnych.

Mam nadzieję, że po tym poście zrozumiesz, jak cenni są ludzie otaczający Nas. I nawet największa poniesiona życiowa porażka, nie powinna Nas zniszczyć. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają błędy. Niektórzy pozbierają się szybciej, a u innych ten czas niezmiernie się wydłuża. Pomóżmy im to skrócić, bo podnieść się z kolan jest o dziesięć razy trudniej, niż na nie upaść.

Gdy kiedyś poczujesz słabość i niechęć podążania swoją wyznaczoną drogą. Proszę zajrzyj tu i przypomnij sobie moje słowa. Nie warto uciekać i chować się przed ludźmi, doceń to co masz i tych którzy nadal Cię otaczają. To jest cena Twojego szczęścia.

Wracam do Was na stałe... 

czwartek, 28 maja 2015

Malta HEJ HO PRZYGODO!



Troszkę czasu minęło od ostatniego postu. Jestem po maturkach - oczywiście wszystko zostawiłam na ostatnią chwilę ;)
Tak jak Wam ogłaszałam na moim facebooku wprowadzę dużo zmian w bloga, nie tylko będzie więcej postów- pojawi dużo nowości aby Wam urozmaicić czytanie :)

Dzisiejszy post będzie poświęcony mojemu wyjeździe na Maltę z biura podróży KURS MALTA który wygrałam dzięki Wam! :) Był to najciekawszy trip jaki kiedykolwiek przeżyłam!

Opiszę pokrótce jak spędziłam wakacje oraz co warto zwiedzić i jak podróżować po Malcie- gdzie warto zaglądnąć :)

Wylatywałam z Wrocławia, oczywiście stres mi towarzyszył gdyż była to moja pierwsza samotna podróż. Uwierzcie mi, jestem chodzącą ciamajdą- potrafię zwykłym tramwajem zgubić się w mieście a co dopiero samotnie siedzieć na wyspie.
Na szczęście na pokładzie poznałam gromadkę sympatycznych chłopaków, którzy zaczepili mnie i z którymi spędziłam miło czas na jednej z imprez :)
Podróż minęła szybko. Okazało się, że na lotnisku czekał na mnie już kierowca wraz z dwiema dziewczynami Beatą i Esterą.

Na Maltę wyleciałam nie tylko odpoczywać, ale w szczególności szlifować język.

SZKOŁA

Od apartamentu w którym mieszkałam wraz z Esterą szkoła Chamber Collage była oddalona o jakieś 10-15 minut. Wraz z moją koleżanką z polski zostałam podzielona do innych grup, gdyż w klasie nie mogłam używać ojczystego języka. Zatem trafiłam do 4 osobowej klasy w której miałam Kolumbijkę, Koreańczyka, Portugalkę oraz KTOSIA którego najsłabiej zapamiętałam ;)
Lekcje codziennie odbywały się w godzinach od  9:00 do 12:00 z pół godzinną przerwą. Po zakończonym kursie otrzymałam Certyfikat. Pokrótce dodam, że absolutnie nie ma czego się stresować. Nauczyciel jest bardzo wyrozumiały a atmosfera w mojej klasie panowała zabawna.

MALTA

Malta jest generalnie bardzo malutkim krajem. Panuję tam ruch lewostronny oraz gniazdka kontaktowe są angielskie (zapamiętajcie, bo ja niestety z płaczem chodziłam i szukałam po sklepach wtyczki polskiej haha). Podróżowanie opłaca się autobusem- istnieją bilety które ważne są przez 24h i kosztują tylko 1,5 euro. Niestety trzeba liczyć się z tym, że przemierzenie na drugi koniec Malty (około 15 -20km) trwa 1,5h dlaczego? Przez przystanki... które były od siebie oddalone o 100 lub 200m.

Gdy jedziesz na Maltę (i jesteś młodym człowiekiem chętny rozrywki) koniecznie odwiedź St.Julian's- miasteczko imprezowe, gdzie muzyka gra 24h i nie istnieje cisza nocna. Blue Lagoon, Gozo, Comino - ja niestety nie miałam okazji zobaczyć, ale ponoć najpiękniejsze miejsce Malty (mam powód drugi raz lecieć na wyspę) :)
Czasem miałam wrażenie, że Maltańczyków nie dotyczy żadne prawo. Aby przejść przez ulicę musimy wymusić pierwszeństwo (POWAGA!) i nie chodzi o to czy jesteś na pasach czy też nie. Jeżeli chcesz przejść ulicę, musisz przysłowiowo wywalić się na drogę- nie ma czego się obawiać, że ktoś nas potrąci. Na Malcie panują wiecznie korki a auta przemieszczają się wolniej niż piesi.  Miałam sytuację, że wyleciałam przed auto policyjne (nie pytajcie się jak się czułam, gdyż myślałam że mi serce wyleci ze strachu jak zobaczyłam mundurowych) a Oni co? Otworzyli okno serdecznie się uśmiechnęli, pomachali i pojechali dalej. Moja mina- bezcenna. Tym bardziej, że czeka mnie jeszcze do zapłacenia zaległy polski mandat za przechodzenie w miejscu niedozwolonym haha :) Maltańczycy żyją jednym słowem: powoli i szczęśliwie. Zauważyłam, że nie jest to bogaty kraj ale pełny uśmiechu i serdeczności. Jak to jeden starszy Pan mi powiedział: "żyję od wypłaty do wypłaty. Mam dom, zdrową rodzinę, mamy co jeść a i zawsze to 2 auro znajdzie się abym poszedł na kawę do restauracji"

JEDZENIE

Jedzenie jest mieszanką Sycylijskiej kuchni z Maltańską. Czyli głównie przeważają makarony. Ja oczywiście, mało czasu poświęcałam na odwiedzanie lokalnych restauracji, więc zazwyczaj wszystko było kupowane na wynos bez zwracania szczególnej uwagi czy to Maltańskie czy też nie- byle by się najeść ;)

LUDZIE NA MALCIE

I tutaj najdłużej się rozpiszę. Powtórzę i będę to powtarzać do grobowej deski: KOCHAM LUDZI NA MALCIE!!! Jeszcze nigdzie nie spotkałam się z tak ogromną serdecznością i sympatią jak na wyspie. Generalnie na początku byłam delikatnie mówiąc w szoku i nie wiedziałam jak reagować na zaczepki facetów którzy wołali, pogwizdywali a nawet zatrzymywali się autem i krzyczeli za Tobą "HEYYY BEAUTY!!!" I nie mówię tutaj tylko o sobie - nie pomyślcie, że popadam w jakiś narcystyczny samozachwyt ;) KAŻDA KOBIETA była zaczepiana!

St. Julian's czyli moje ulubione miejsce- miasteczko imprezowe. Nie ukrywam uwielbiam czuć głośną muzykę oraz wibracje które porywają mnie w taniec. Na Malcie DJ'e grają specyficznie a każdy klub ma oddzielny gatunek muzyczny. Przeważały miejsca hip hop oraz latino dance i tylko do takich chodziliśmy z ekipą. Dla mnie najbardziej fascynujące było to - że faceci nie pozwalali aby jakakolwiek kobieta przysłowiowo 'podpierała ścianę'. Od razu porywali w rytm muzyki a ja na tyle byłam zachwycona klimatem i podejściem ludzi, że z ogromnym żalem wracałam do domu.

Podsumowując, zanim obejrzycie galerię zdjęc którą dla Was przygotowałam ( a niebawem filmik) chcę dodać: że, na Malcie poznałam wspaniałych ludzi, z którymi spędziłam cudowny czas. Beatka, Esterka, Ada, Michał, Rami, Sebulka dziękuję Wam, że Malta oprócz że jest piękna okazała się zwariowana. Mam nadzieję, że jeszcze raz spotkamy się w tej samej ekipie :) I jak to Michał określił, staliśmy się jedną rodziną KURS MALTY :)










































czwartek, 2 kwietnia 2015

Nigdy nie wymieniaj nadaremnie mojego imienia



Czemu my ludzie jesteśmy tak bardzo zawistni? Czemu nie potrafimy kibicować osobom którym coś w życiu się udaje, tylko na każdym kroku gnoimy, podkładamy kłody i śmiejemy się z porażek. Dlaczego we wszystkim znajdziemy jakieś niedociągnięcia, lukę którą wypełniamy nienawiścią?

Już tak jest- człowiek zyskuje popularność, wychodzi na salony i nagle JEEB! Fala a raczej TSUNAMI hejtu leci w Naszą stronę. Czasem ludzie mają malutkie rozumy i myślą, że wszystko przyszło samo a pieniążki spadają z nieba. Wystarczy, że ktoś odkryje swój talent, zacznie go szlifować to w mgnieniu oka zauważa jak wiele noży ma wbitych w plecy od ludzi którzy nas otaczają.

Kto daje prawo do tego aby Nas osądzać? Mnie, aż od środka rozrywa z frustracji z tego całego wszechobecnego gówna krytyki która jest absurdalnie BEZSENSOWNA !

'O idzie celebrytka'
'Patrzcie na nią! Jaka Pani idealna a operacja by się przydała'
'Szkoda, że ludzie z internetu nie wiedzą jaka jest w realu!'

A Ty wiesz jaka ja jestem? Znasz moje imię ale nie życie, nigdy nie wymieniaj je nadaremnie. Mogę Ci zaproponować, ubierz moje buty przejdź tą drogą którą ja podążam od 21 lat. Przeżyj moje upadki oraz wzloty, płacz oraz śmiech. Dopiero wtedy możesz mnie ocenić według własnej skali. Nie rób z siebie idioty uważając, że wiesz wszystko najlepiej. Ludzie którzy zyskali jakikolwiek sukces, byli skazani na wiele poświęceń. W tym świetle blasku 'fejmu' jak Wy to nazywacie, człowiek więcej płakał, zamartwiał się niż cieszył gębę z uzyskanego efektu. Nigdy nie było i nie będzie tak, że Nasza praca nad którą siedzieliśmy dniami i nocami wszystkim dookoła się spodoba. Z drugiej strony- byłoby nudne słuchać cały czas pochwał. Człowiek w pewnym momencie swojej kariery po prostu usiadłby na laurach. A gdy słyszymy docinki ludzi na Nasz temat, mamy dwie opcje: albo zrezygnować z marzeń i schować się w kącie dla własnego i innych spokoju, albo spiąć dupę i nie tylko udowodnić innym ale przede wszystkim sobie, że te małe wszy zwane ludźmi którzy dociekliwie interesują się naszym życiem tylko po to aby Nas zniechęcić do realizacji swoich celów, nie są wstanie zniszczyć motywacji która w nas niewątpliwie siedzi.

Dlaczego nie możemy nauczyć się wzajemnego szacunku? Przecież Ty też możesz zyskać sukces o jakim marzysz. No ale tak... wolisz siedzieć przed telewizorem oglądając swój ulubiony serial lub surfować po internecie, narzekać jak to innym dobrze a Ty masz beznadziejne życie i czekasz na cud który sprawi, że samo wszystko przyjdzie. Jak to mówią: jak sobie pościelisz- tak się wyśpisz. KAŻDY z nas zasługuje na szczęście. A nic tak bardzo dobrze nie smakuje jak osiągnięty sukces poprzez własny wysiłek.

Zacząłeś realizować swoje cele? Zostałeś już oblany zimną wodą od ludzi? Jeszcze nie? Więc, wszystko przed Tobą. Będzie ciężko... nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo... Będzie płacz, histeria i brak sił aby iść dalej. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Pamiętaj! To co robisz, jest Twoje. Sam pracowałeś na to, nikt Ci tego nie dał. Ciesz się z najmniejszego sukcesu, bo od nich wszystko się zaczyna. Ludzie Cię znienawidzą, będą pluli w twarz i życzyli źle ale to tylko dlatego, że postanowiłeś zmienić swoje życie. Wyjdź z nudnej rutyny, smutnej karuzeli i zacznij spełniać swoje marzenia. Nic nie przychodzi od razu, z każdej zdobytej górki czeka na Ciebie jeszcze większa do pokonania. To kształtuje Twój charakter i odporność na krytykę która jest tak beznadziejna, że w żaden sposób nie trzyma się dupy.

Przestań patrzeć na sukcesy innych, niech oni patrzą na Twoje. Krytykować łatwiej jest, niż krytykę znieść. Szanujmy entuzjazm i zapał ludzi do pracy.

Jestem już zmęczona tą wszechobecną śmieszną nienawiścią ludzi którzy kopią innych za to, że zdecydowali urozmaicić swoje życie ( z powodzeniem! ). Abstrahując od całości tematu, na zakończenie dodam, że mam zamiar przeżyć swoje życie najlepiej jak to jest możliwe i Wam tego też życzę. Nie bójcie się spełniać swoich marzeń!

"Wymagaj od siebie nawet wtedy kiedy nikt by od ciebie nie wymagał"
Święty Jan Paweł II 

Odsłuchajcie kawałek który był ze mną w każdym momencie gdy moje nogi się uginały



czwartek, 26 lutego 2015

brak czasu na smutek



Tak, żyję... Przepraszam za 3 miesięczną nieobecność, Przepraszam, że ignorowałam wasze wiadomości i listy. 

Nie zawsze da się patrzeć pozytywnie i oszukiwać samego siebie, nie umiem chodzić z przyklejonym uśmiechem. Z wypełnionego przeze mnie optymizmu wpadłam w dół pesymizmu. Czasem to już po prostu nie umiem sobie wmawiać, że jest super pomimo, że tak naprawdę wszystko się pogarsza. 

Z dnia na dzień było coraz gorzej i coraz mniej ludzi. To jest taki stan, że człowiek nie potrafi sam sobie poradzić ale też nie chce okazanej przez kogoś pomocy. Najchętniej zaszyłby się w czterech ścianach, pod kocem i słuchawkami w uszach z kawałkami Sama Smitha. Nie chce się z nikim gadać, ani wychodzić na piwo... Po prostu leżysz a w twojej głowie panuje głucha cisza. Czasem łzy się leją bez powodu, po prostu od tak. Są takie momenty, gdy nam czegoś brakuje, gdy po prostu czujemy się samotni, czujemy że nie mamy nic... Cisza jest gorsza od najgłośniejszego płaczu... To jest takie frustrujące, że Ty potrafisz poświęcić każdą wolną chwile dla bliskich osób a nie dostajesz tego samego w zamian... I smutne, że trzeba krzyknąć aby ktoś zwrócił uwagę: HALO TU JESTEM!

To jest ten moment w którym nie oczekujemy żadnych słów pocieszenia, tylko chcemy odczuć, że jesteśmy dla kogoś ważni...

W każdym wieku ma się swoje zmartwienia i zawsze są one tak samo ważne. Nie ma znaczenia czy masz 12 lat czy 21 problem bez wyjątku nas tyczy i musimy znaleźć lekarstwo na to aby móc sobie w tym poradzić. Jedna zasada: NIE PODDAWAĆ SIĘ NA STARCIE.

Niesamowite jest to- jak słaby człowiek się staje gdy jego szczęście zależy od drugiej osoby. Przekonałam się o tym... Najprostszej myśli nie potrafisz ułożyć w głowie. Nie ma gorszego bólu niż świadomość, że to, co było, nigdy już nie wróci, że osoby z którymi byliśmy blisko i nadal są ważni, traktują nas całkowicie obojętnie.

To że się uśmiecham, żartuję, śmieje się i bawię nie oznacza że jestem szczęśliwa. Ja po prostu nie lubię pokazywać, że jest mi źle. Ta przerwa uświadomiła mnie, że nie warto marnować swojego życia tylko dlatego, że ktoś nie znalazł w swoim miejsca dla mnie! 

Nie poddawaj się, nie daj satysfakcji tym co Cię ranią. Zamartwianie się jest tak bezsensowne jak wychodzenie z parasolką w słoneczny dzień i czekając na deszcz.
Otrzyj łzy i zrób ten krok aby wymazać z głowy smutne wspomnienia. Nie żyj tym co było ale tym co przed Tobą. Życie jest kruche i delikatne ale nie oznacza to żebyś rezygnował z marzeń. RYZYKUJ! Marz, planuj i działaj! To nic złego, że chcesz od życia czegoś więcej. Czasem warto sobie przypomnieć że nie musisz robić tego samego co robią inni. Będą Cię oczerniać i pluć w twarz ale to właśnie Ty wyznaczasz sobie własną ścieżkę - i kto wie? Może ktoś weźmie z Ciebie przykład i pójdzie za Tobą. Nie rozpaczaj, że czegoś Ci brakuje, uwierz w przeznaczenie i nie szukaj szczęścia na siłę, nawet nie zauważysz gdy ono samo Ciebie znajdzie :) 


Stajesz się silny kiedy poznajesz swoje słabości oraz piękny, gdy akceptujesz swoje wady. Stajesz się mądry, kiedy uczysz się na swoich błędach. I tego się trzymaj! Nikt nie jest doskonały i każdy ma prawo mieć gorsze dni, popłakać sobie i zjeść tonę słodkości ;-) Możemy nakrzyczeć na cały świat jak nam źle i nie radzimy sobie w życiu. Ale pamiętajmy, że po burzy ZAWSZE wychodzi słońce. Trzeba strzelić sobie brzydko mówiąc w pysk i otrząsnąć się z gównianego ponuractwa. Nie pozwól aby smutek zawładnął Tobą (ja przez to mam 3 miesiące wyjęte z życia!) 

Naprawdę żyje tylko ten, kto nieustannie cieszy się z życia :-) 




"Nie osiągniesz swoich marzeń,nie zdobędziesz swoich ideałów i nie będziesz brał dla siebie tego co dobre z najwyższych półek życia, dopóki- dopóty nie poczujesz lęku, starych nawyków i dziwacznych życiowych schematów"

WASZA JA