sobota, 13 września 2014

Historia Walecznej Asi. Przeczytaj i pomóż!


Kochani! To nie będzie ani motywujący post, ani żaden związany ze mną... a raczej coś bardziej ważnego. Jak już zacząłes/łaś czytać pierwsze zdanie- proszę wytrwaj do samego końca.
Będzie to prośba do Was... Tak, tym razem ja potrzebuję Waszej ręki wsparcia.

Boże Narodzenie wcale nie musi być piękne, magiczne, białe... Może być straszne, pełne cierpienia, niepewne. Ale nie może zabraknąć nadziei, zwłaszcza wtedy, gdy Bóg się ma narodzić. Gdy jej zabraknie, zaczyna się powolna, bolesna agonia. Rodzi się piekło. Ten post będzie o nadziei, która pozwala żyć, która pomimo ran zadanych przez los podnosi i każe iść przed siebie. Ten post będzie o rodzinie, której coś cennego zostało zabrane w Boże Narodzenie, ale też coś zostało podarowane. To będzie historia małych cudów.

29 stycznia 2007 roku w Anglii... (kurcze to już prawie 8 lat!) przyszła na świat cudowna wesoła dziewczynka a na imię dano jej Joanna. ZOSTAŁAM CIOCIĄ HURRRAA!!!!  Już od małego wykazywała swój silny charakterek. W nocy popisywała się potężnym głosem a zza dnia zwinnością i sprytem. Swoim ciepłem obdarzała niemal każdego a urodą rozkochiwała zewsząd napotkanych ludzi. Ciotki wyrywały sobie Asie z rąk do rąk i nie mogły się nacieszyć jej osobom. Była taka radosna...



W Boże Narodzenie tego samego roku zdarzyło się coś... czego nikt nie przewidział. Można powiedzieć- najgorszy scenariusz a raczej zły sen Matki... no właśnie, gdyby tylko to był sen...

Gdy nadszedł czas przedświątecznych porządków, zadzwonił telefon. Moja Mama odebrała i zamarła... Zrobiła się blada a oczy wypełniły się łzami. "Ale jak to? Gdzie jestescie? Co z nią? Lekarz coś powiedział? Jak to nie wiedzą!?" Odłożyła telefon... popatrzyła na mnie a jej głos załamywał się tak bardzo, że nie potrafiła wysłowić się w żadne sposób... "Asia jest w szpitalu"

cisza


Każda komórka mojego ciała wykrzywiała modlitwę: "Boże nie zabieraj mi Asi..." Cierpienie i bezradność w swej najbardziej skrajnej wersji... Wigilia dla mojej siostry i szwagra zamiast zacząć się od przygotowywania potraw Świątecznych i ubierania choinki, przywitała ich kolejnym rankiem na intensywnej terapii. Zamiast Wieczerzy Wigilijnej - jedli kanapki z tuńczykiem w Subway'u. Prezenty? Jedynie to jakieś głębokie przeświadczenie, że w Boże Narodzenie to Asia już musi się obudzić...

I tak nastąpiło! Pamiętam, jak bardzo się cieszyłam, gdy siostra powiadomiła Nas że Asia w końcu otworzyła oczy. Pamiętam też, ten ból, gdy się okazało, że nie widzi, nie słyszy, nie kontroluje ruchów z prawej strony a lewą częścią ciała w ogóle nie porusza oraz nie reaguje na swoich rodziców.. Ale jak to? Jeszcze trzy dni wcześniej była radosną, uroczą rozkochującą w sobie cały świat osóbką, a teraz...?

STAN ZAPALNY PRAWEJ PÓŁKULI MÓZGOWEJ.

Nogi ugięły się pode mną. Słyszałam tylko o jednym takim przypadku. Danielku, braciszku mojej siostry znajomej. Zmarł dokładnie wtedy, kiedy Asi się to przytrafiło, ale dzielnie walczył kilka lat... Ale jak, skąd? Co spowodowało zapalenie? Tego nikt nie wiedział. Pierwsza i wstępna diagnoza: padaczka Rasmussena i zapalenie mózgu Rasmussena. Zarówno w ich doświadczeniu jak i literaturze było niewiele takich przypadków. Na podstawie literatury: 1/3 wyzdrowiała, 1/3 umarła a 1/3 jest pomiędzy...czyli nie umarła, ale też nie wyzdrowiała. Na dniach naleziono wydzieline z nosa wirusa Influenza A PCR czyli wirusa grypy

Kolejny cios...



Jak czasu potrzebuje łza, aby spłynąć, tak i wszystko, co teraz będzie związane z Asią...

Pielęgniarki dbały o nią. Codziennie informowały o jej stanie i o tym jak spała w nocy. Zauważyły, że prawdopodobnie wraca jej słuch, gdyż zaczęła reagować na hałas i inne głośniejsze dźwięki. To tak bardzo nas cieszyło..

W końcu wypisali Asię ze szpitala. Lekarze dokładnie przeszkolili moją siostrę i szwagra w udzielaniu pierwszej pomocy maleńkim istotom. Poinformowano co do leków, jakie Asia musiała codziennie przyjmować (przeciwpadaczkowe) oraz co robić w razie napadów. A jak Asia zareagowała na dom? Zaskoczyła nas bardzo. Jak tylko siostra z Asią weszły do mieszkania, można było zauważyć, że jest szczęśliwa. Była taka radosna... pomimo, że nic nie widziała, czuła, że jest w miejscu, które zna, które jest jej. To było takie pozytywne. A Olkowi i Ani (szwagier i siostra) było jakoś dziwnie...bo niby u siebie, ale Asia już nie ta sama. Zapominamy, że kiedyś była zdrowa... wiem, to przykre i smutne.



BARDZO ZŁE WIADOMOŚCI 

W lutym (2008r.) ponownie Olek z Anią udali się z Asią do szpitala na kolejny rezonans magnetyczny mózgu. Konieczna była narkoza, wyniki, jak zawsze, miały dotrzeć pocztą. W domu Ania próbowała tłumaczyć opis wyników badań, ale miała wrażenie, że chyba nie idzie jej to dobrze. Gdy wrócił Olo, musiał usiąść gdy to wszystko czytał. Asia miała rozległe zniszczenia w mózgu, czyli to, czego obawialiśmy się najbardziej. Jedyny plus, że nie było juz stanu zapalnego. Ta informacja dosłownie nas sparaliżowała. Teraz nic nie było pewne...



To już minęło niemal 7 lat a ból w sercu został. Dzielnie walczymy o Naszą Asię. Mamy tą świadomość że nie powróci do całkowitego stanu zdrowia ale jak armia idziemy przed siebie po lepsze życie dla niej. 

Życie człowieka jest bezcenne, niestety niektórzy są wycenieni... Mówi się- pieniądz szczęścia nie daje, ale może podarować zdrowie. To jest smutne ale jakże prawdziwe. Trzeba płacić za to by lepiej się żyło... aby w ogóle się żyło...

Asia w styczniu skończy 8 lat. Jaki jej stan zdrowia jest na dzień dzisiejszy? Mając 3 latka nauczyła się chodzić (lekarze nie dawali najmniejszych szans na to że to kiedykolwiek się stanie- A JEDNAK!) Opatrzność Boża i silny charakter Asi pozwolił na to że znów zaczęła widzieć. Od kilku lat nie ma padaczki. Niby wszystko idzie w dobrym kierunku, jednak Asia nadal nie rozumie tego co się do niej mówi ani nie komunikuje swoich potrzeb. Cały czas potrzebuje opieki, należy ją przewijać, karmić, myć- tak jak się to robi z maleńkim dzieckiem. Asia rośnie, staje się dużą dziewczynką. Praca z nią jest z roku na rok coraz trudniejsza. Utrzymanie chorego dziecka to ogromny koszt który zazwyczaj nas przerasta. Gdyby nie pomoc rodziny i dobrych ludzi - nie wiem jakbyśmy sobie poradzili. 






Zanudzam Cię? Już kończę, poczytaj jeszcze troszkę! 

Przez cały rok zbieramy pieniądze, organizujemy imprezy oraz aukcje charytatywne. Aby choć w maleńkim stopniu pokryć koszty utrzymania Asi oraz jej terapii. Staramy się aby Asia co roku wyjeżdżała do Polski na rehabilitacje do Zabajki (koszt ok. 5 tysięcy + transport z Anglii) oraz Delfinoterapia w Turcji (koszt około 20-25 tysięcy zł). To są dla Nas kolosalne sumy biorąc pod uwagę całoroczne utrzymanie Asii, lekarstwa oraz specjalna szkoła. 





I tutaj prośba ode mnie do Was!  

Udostępnij proszę ten post u siebie na tablicy. Niech jak najwięcej ludzi dowie się o Asi !! 
Jeżeli znasz kogoś znanego lub Twoi znajomi- proszę porozmawiaj z ową osobą, zbieramy fanty na aukcje charytatywne. Może jesteś w posiadaniu jakiegoś autografu, płyty koszulki lub cokolwiek innego i kurzy się na półce? Wyślij to do mnie! Z wystawionych przedmiotów każda złotówka wpłacona na Asie jest cenna jak złoto! 

adres:
Julia Głowacz
ul. Energetyków 17
34-480 Jabłonka 




Porozmawiaj z rodzicami i przekaż 1 % na Asie! 

W rozliczeniu podatkowym należy wpisać nr
KRS 0000018926 z dopiskiem "Dla Joanny Srokosz".
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO”
77-400 Złotów, Stawnica 33A
NIP: 767-15-85-965, REGON: 572125388
fundacja@fundacja-sloneczko.pl



Dowolne darowizny również są dla Nas bardzo ważne- to właśnie dzięki nim najczęściej udaje Nam się spełnić marzenia Asii. 

Spółdzielczy Bank Ludowy Zakrzewo Oddział w Złotowie
Darowizny na subkonta podopiecznych:
89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
 z dopiskiem "Joanna Srokosz 460/s"



Proszę pomóżcie Nam stworzyć spokojną i bezpieczną drogę do zdrowia dla Asi !!






RODZINA I PRZYJACIELE DZIĘKUJĄ

7 komentarzy:

  1. Dotrwalam do konca. Bardzo poruszajaca historia...koszty sa naprawde ogromne. Mam nadzieje, ze mnostwo ludzi pomoze Asi. Wierze, ze bedzie dobrze! :) trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolekcjonuję autografy skoczków narciarskich, mam kilka powtórek, ale niestety żadnych Polaków. Jeśli chcesz to mogę Ci je przesłać :), ponieważ wiem co to znaczy jak się ma nieuleczalnie chorą osobę w rodzinie. Podziwiam Twoją wytrwałość i to co robisz, jesteś przykładem dla innych ludzi :). Chciałabym być taka jak ty <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też posiadam różne autografy, przejrzę je i może coś wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest takie mega przykre,że ni z tąd ni z owąd spadło na te maleńkie dziecko takie okropne choróbsko. Życzę Wam wszystkiego dobrego- Asi przede wszystkim. Podziwiam Cię Julka,że dajesz radę i starasz się zrobić dla niej tyle dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Proście a będzie Wam dane" (Mat. 7,7-8 )

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymajcie się ! Poszukam, może coś uda mi się wysłać. Koszty są spore, to straszne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając to, łzy same napływają do oczu! Podziwiam Cię, jesteś naprawdę wielka!

    OdpowiedzUsuń