środa, 12 marca 2014

Boże, uratuj Nas!

"Życie jest wspaniałe jak diament, ale kruche jak szło okienne"


Pod koniec sierpnia jak co roku, pojechałam do Nysy na festiwal hip hopowy. 8mio godzinną drogę zniosłam nie marudząc- choć warunki mogłyby być jednak bardziej komfortowe. Na miejscu już czekała na mnie moja kuzynka. Szybki prysznic i wio na 'festyn'- jak to mówiliśmy :). Na koncert odwoził Nas Nasz kolega, mieliśmy jakieś 20 km drogi przed sobą. Lecz nie spodziewaliśmy się, że po 10 minutach odbędzie się tragedia która na zawsze utkwi w Naszej głowie.

Jadąc autem, na zakręcie wpadliśmy w poślizg - szczerze powiedziawszy, w tamtej chwili sądziłam że gdzieś skręcamy (ale po co w szczere pola?). Zorientowałam się że coś jest nie tak dopiero gdy w czasie obrotu auta, po mojej prawej stronie zobaczyłam drzewo, a z ust kierowcy wydobył się paniczny krzyk. Jedynie co zdążyłam zrobić, mocno zaciągnęłam pasy, złapałam się za głowę i skuliłam jak najbardziej było to możliwe. W drzewo uderzyliśmy z przeogromną siłą, od razu poczułam kujący ból uderzania ciałem w każdą stronę. W powietrzu latały strzępy płyt, kawałki rozwalonych głośników, po prostu wszystko co zostało zmiażdżone przez drzewo. Obróciło Nas i kolejny raz ( na szczęście ostatni) z ogromną mocą i hukiem wyrzuciło auto do rowu. Mówi się- że w czasie wypadków wszystko się dzieje jak w spowolnionym filmie i masz czas na przemyślenia. POTWIERDZAM TO! W momencie gdy auto leciało na drzewo, zamknęłam oczy i błagałam Boga aby Nam się nic nie stało. Pomyślałam o rodzicach i rodzeństwie, tylko ich miałam w głowie. Przeleciała mi myśl, ta najgorsza myśl. Że gdyby ten wypadek miał zakończyć się czarnym scenariuszem, moja rodzina, przyjaciele, znajomi oni nie pogodziliby się z tym. Czasem jestem upierdliwa, i naprawdę bardzo złośliwa dla moich bliskich, ale wiem że mnie kochają i poświęciliby wszystko aby nic mi się w życiu złego nie przydarzyło. Zaczełam w sercu przepraszać Mamę, Tatę, Brata i Siostrę za rzeczy które przeze mnie sprawiły im przykrość. - NAPRAWDĘ, DOKŁADNIE O TYM MYŚLAŁAM SIEDZĄC W AUCIE. Zaczełam krzyczeć... BUUUM!!!! I cisza...

Otworzyłam oczy, poczułam ogromny ból. Moje powieki były tak ciężkie, że nie mogłam złapać wyraźnych kolorów. Starałam się ruszyć, ale czułam drobne ukłucia- no tak moje całe ciało było pokryte drobinkami szkła. Siedziałam chwile nieruchomo i oczami wodziłam po całkowicie zmasakrowanym wnętrzu auta. Moje ubrania były we krwi, a z nosa nadal kapały kropelki. Rozglądam się w okół, wszyscy nieprzytomni... Zaczełam ciężko mówić: Chłopaki żyjecie? Nikt nie odpowiadał... Powtórzyłam się kilka razy, ale nikt nie reagował. Rozpłakałam się, i siedząc szeptałam do siebie: Boże nie chcę umierać... Byłam w takim szoku że sądziłam że zaraz ja odlecę. Nagle ktoś mną zaczą potrząsać: Julka! Halo żyjesz? Otworzyłam oczy i nagle wszystko wróciło. Popatrzyłam, a to był mój kolega Mateusz który obok mnie siedział: Uuuu stary kiepsko wyglądasz - tak, nic innego mądrzejszego nie mogłam powiedzieć... Brawo Julia...

Chłopaki zaczęli się powoli wybudzać (DZIĘKI CI BOŻE!) i ogólnie sprawdzaliśmy nawzajem swój stan zdrowia. Po czym... GDZIE JEST PAULINA(moja kuzynka)?! W aucie jechało Nas 5 osób, a byliśmy w 4. Zaczęliśmy kręcić się na boki, rozglądając się za nią. Odwróćiłam się i z tyłu dostrzegłam rozbitą szybę. Cała zbladłam...

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć że to była najgorsza chwila w moim życiu. Ta niepewność czy, Twoja najukochańsza kuzynka, z która spędziłaś 18 lat, ta sama z którą kąpałaś się w jednej wannie, piłaś po kryjomu pierwszy alkohol, z którą przeżywałaś pierwszego chłopaka, czy po prostu Ona żyje... Oczy wypełniły mi się łzami, zęby zgrzytały a ze mnie wydobywał się wrzask, i histerycznie szarpałam za pas aby go jak najszybciej odpiąć. Gdy otworzyłam drzwi, wychyliłam się, na środku drogi ujrzałam nieprzytomną Paulinę, powykręcaną, całą z błota pomieszaną z krwią. Wychodząc uklękłam i nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Łzy same się lały, a moja szczęka dygotała z przerażenia. Czułam najgorsze emocje, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić.

AUAAAAAAA! - usłyszałam wrzask. Ale zaraz? To kobiecy głos. Uniosłam głowę, otarłam lustro łez z moich oczu i ujrzałam kręcące się na boki ciało Pauliny. To 'AŁA' było największą ulgą jaką kiedykolwiek doznałam. Podbiegłam ku niej, gdzie juz chłopaki układali ciało do bezpiecznej pozycji.

Kierowca zadzwonił na pogotowie i policję, chciałam również powiadomić Mamę Pauliny. Kuśtykając błądziłam wzrokiem wokół auta poszukując mojego telefonu, jednak na marne. Z drogi zaczęłam zbierać części rozbitej komórki mojej kuzynki. Gdy udało mi się go złożyć w całość, włączyłam wybrałam nr i dzwonię... Boże co ja mam jej powiedzieć? Była to najgorsza rozmowa w życiu jaką musiałam przeprowadzić.

Korek zrobił się kilkunastokilometrowy, życzliwi ludzie przychodzili do Nas z kocami, przejezdni turyści, albo mieszkańcy (już sama nie wiem) częstowali gorącą herbatą. A My czekaliśmy na pomoc. Paulina nadal leżała na drodze owinięta foliami, miała złamaną rękę, a co z resztą z jej ciała się podziało nie wiedzieliśmy, więc woleliśmy nie ruszać.

Po jakimś czasie odczekiwania nareszcie przyjechała pierwsza karetka która zabrała wszystkich oprócz mnie. Nie wiem czemu tak to się stało... Ze mna pozostał jeden z ratowników, w tym czasie pojawiła się Ciocia z Wujkiem i przerażeni dopytywali się o Paulinę. Również ujrzałam znajomych, widząc auto złapali się za głowę i zapytali: Wszyscy przeżyli?

Przyjechała druga karetka, zapakowali mnie w kokon i załadowali do samochodu. Jadąc nie opuszczał mnie humor, byłam szczęśliwa że przeżyliśmy. Rozmawiałam z ratownikiem, chwaliłam go że bardzo jest przystojny, dopytywałam się czy ma dziewczynę (Boże Julis po co Ty zadawałaś te pytania?!). Niestety nie było do końca tak kolorowo ze mną, jak mogło się wydawać. Zaczęłam tracić przytomność, nie mogłam utrzymać się na nogach, wymiotywałam. Zawiezli mnie na odział gdzie już słyszałam z korytarza wrzeszczącą z bólu Paulinę.

Rodzice chłopaków stanęli nade mną, i troskliwie dopytywali się o mój stan zdrowia. Rozmawiali ze mną, trzymali za rękę. Było to potrzebne, gdyż moi rodzice byli oddaleni ode mnie o 300 km, jeszcze zyjący w nieświadomości tego co się wydarzyło. Wielokrotnie Ciocia się pytała czy ma zadzwonić, jednak odpowiadałam: - Jutro Ciociu...  Wiedziałam że gdy dowiedzą się o tym w nocy, to będą w stanie przyjechać od razu. Wolałam jednak ich powiadomić na spokojnie, aby bezpiecznie zza dnia dotarli.

Po wielu badaniach i kilku godzin spędzonych w szpitalu, wypisano Nas, cali potłuczeni skierowaliśmy się do auta. Paulina miała operację więc pozostała w szpitalu. Jadąc na wózku inwalidzkim poprosiłam Wujka aby podjechał do jednego z panów ratowników którzy mnie odbierali z wypadku. Wstanełam przytuliłam się i podziękowałam

Zostaliśmy odwiezieni do domu Pauliny. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Analizowaliśmy cały wypadek. Pamiętam jak dziś, siedziałam wyskurczona, cała się telepałam na myśl o tym co się wydarzyło.
Poszłam spać...

Nad ranem na skype zadzwoniła moja przyjaciółka Ilona, juz o wszystkim wiedziała. Wzruszona mocno, rozmawiała ze mną i pocieszała. Na nią zawsze można liczyć. Nigdy nie zostawia mnie samej. Za to ją bardzo mocno kocham.

Po rozmowie, pojechałam do szpitala. Siedziałam tam kilka godzin wraz z Pauliną. Dużo rozmawiałyśmy, lecz ona sama tego wypadku nie pamięta. W pewnej chwili ujrzałam w drzwiach moich rodziców, mocno wzruszonych... Mama od razu rzuciła mi się na szyje z płaczem. Była roztrzęsiona ale szczęśliwa, Tata również. Nie mogli mnie puścić z objęć. Córcia jak dobrze że żyjesz- usłyszałam.

To była jedna w piękniejszych chwil. I ogromna lekcja. Nie tylko dla mnie, ale w tej chwili dla każdego czytającego ten post. Zdrowie, a przede wszystkim życie to jest najcenniejsze co mamy. Dbajmy o siebie, i prowadźmy bezpieczny tryb. Bo jak widać, nie wiadomo co może się wydarzyć. Odrzućmy egoistyczne podejście 'nie chce mi się już żyć' - ponieważ Twoje życie to tak naprawdę nie jest tylko Twoje. To jest i Mamy i Taty i rodziny, przyjaciół- chodzi mi o to że czasem nie dostrzegamy tego jak bardzo ważnymi osobami jesteśmy dla kogoś. Tak bardzo ważnymi, że byliby skłonni bez zastanowienia oddać swoje życie dla Nas. Doceńmy to co mamy, bo nie wiadomo kiedy zostanie Nam to odebrane. Mówmy rodzicom jak bardzo ich kochamy, są to osoby które BEZ WZGLĘDU na wszystko będą uważać Nas za najważniejszych w ich życiu. Ja po tym wszystkim, poczułam na własnej skórze wartość życia, i wiem że nigdy, ale to przenigdy nie pomyślę o śmierci. Gdyż nie bałam się tak, jak w momencie gdy myślałam ze utracę to co najcenniejsze... ŻYCIE.

Zastanawiacie się co było dalej, po powrocie do mojego rodzinnego miasta/wsi? Nic. Ponieważ nikomu nie mówiłam o tym wypadku, dopóki ktoś się nie zapytał. Tak naprawdę niewiele osób wie że coś takiego miało zdarzenie.
____________________________

Ogromne podziękowania dla I i dla Ł. Za to że byli przy mnie i troszczyli. Ocierali łzy...

Może ktoś uznać 'A nic im sie nie stało, a tyle zachodu robią' to prawda- całe szczęście nic Nam się poważnego nie stało. Pomimo że nawet ratownicy byli w szoku że, cali wyszliśmy. Ale chce pokazać, jak przykre zdarzenie potrafi odbić się na człowieku, aby od razu inaczej myślał. Byliśmy w objęciach śmierci, i to była największa lekcja jaką do tej pory przeżyliśmy. Oczywiście nie życze nikomu aby coś podobnego przechodził, ale jednak aby zastanowił się nad tym i w końcu się opamiętał że życie jest piękne, a ludzie dobrzy- tylko My tak rzadko to dostrzegamy...

Ludzkie życie jest kruche, więc..


14 komentarzy:

  1. Trzymaj sie Julka! Bardzo poruszajacy i dajacy do myslenia wpis. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Wspaniała Julka <3 cieszę się że jesteś ! dajesz mi dodatkową siłę ! Asia A ( wiesz która :D:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny post z fajnym przeslaniem, ale az razi po oczach "Wstanelam" w twoim wykonaniu. "Wstalam" jak juz :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D moja polszczyzna czasem daje dużo do życzenia :)

      Usuń
  4. OOO matko co za historia jak to czytałam to miałam łzy w oczach. Jak to dobrze że wyszliście z tego!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no historia niezla i naprawde wzruszajaca :) zdrowie i zycie to najwazniejsze ze wszystkiego !! Ale sorki jak to malo osob wiedzialo o wypadku skoro niedlugo po nim powiedzialas o tym na Fb ?? wiec raczej wszyscy Twoi znajomio tym wiedzieli ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy wiedzieli o moim drugim wypadku który miał miejsce w sierpniu 2013, ten wypadek jest z sierpnia 2012

      Usuń
  6. Historia rzeczywiście wzruszająca i całe szczęście, że się tak skończyłam. Bardzo zazdroszczę Ci tej bezgranicznej wiary w Boga, w to że on jest, że czuwa, że pomoże. To musi być bardzo pomocne w wielu sytuacjach. Dla nie niestety Bóg i postacie z Biblii to takie figurki o których opowiada się mity czy legendy, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia bardzi wzruszajaca. Az mi sie lzy w oczach pojawily. I masz racje, ze nie mozna myslec egoistycznie. Kochalam i kocham moja babcie, ale caly czas sie z nia klocilam. Stalo sie to w tamtym roku. Mialam do niej jechac w czwartek, ale sobie odpuscilam. Stwierdzilam, ze pojade za tydzien. Nastepnego dnia w piatek gdy przyszlam ze szkoly, dowiedzialam sie, ze moja babcia nie zyje. Popelnila samobojstwo. I wtedy zrozumialam, ze stracilam jedna z najwazniejszych osob w moim zyciu. Nadal nie potrafie pogodzic sie z mysla, ze jej tu nie ma i nie zdazylam sie z nia pogodzic i przeprosic za wszystkie przykre slowa. Szkoda tylko, ze zrozumialam to tak pozno. Twoja historia daje duzo do myslenie. Czesto w zyciu czlowieka musi stac sie wielka tragedia taka jak twoj wypade czy smierc mojej babci zebysmy zmienili tok myslenia. Zostala mu juz tylko jedna babcia, o ktora sie troszcze i odwiedzam caly czas. Pewbie wiekszosc osob, ktora to przeczyta zastanowi sie po co to pisze. Ale ja chce wam tylko pokazac, zebysmy nie zwlekali i przeprosili wszystkie osoby, z ktorymi zyjemy w niezgodzie. Przepraszam za wszystkie bledy w komentarzu, ale jest mi to bardzo trudno napisac i rece mi sie trzesa :) + Jula jestes piekna ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. wiem co przeżyłaś, bo sama przeszłam niedawno przez taki wypadek,niestety nie skończył się tak dobrze dla mnie jak w Twoim przypadku, ale dopiero wtedy człowiek sobie uświadamia jaka cieńka granica jest pomiędzy śmiercią, a życiem i docenia to co ma. Ja po wszystkim po prostu dziękowałam Bogu, że żyję i zmarnować tej szansy nie mam zamiaru...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja cię kręcę... wryło mnie chyba... bardzo pouczający post! :)
    http://somethingmore1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. poplakalam sie..
    az mi glupio ze ja nie doceniam mojego zycia. dzieki za te notke :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Płaczę i nie mogę przestać, to co przeżyłaś wtedy jest straszne . Dziękuję za tę notkę, dała mi dużo do zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  12. cytuję: "To była jedna w piękniejszych chwil. I ogromna lekcja. Nie tylko dla mnie, ale w tej chwili dla każdego czytającego ten post. Zdrowie, a przede wszystkim życie to jest najcenniejsze co mamy. Dbajmy o siebie, i prowadźmy bezpieczny tryb. Bo jak widać, nie wiadomo co może się wydarzyć." - chyba nie trzeba przeżyć wypadku żeby wiedzieć, że życie jest cenne i łatwo je stracić. Nie wiem czy inteligentniejsza od Ciebie jestem (zapewne tak) ale nie przeżyłam wypadku, a takie rzeczy wiem.

    Po drugie, opisujesz to wszystko jakbyś książkę pisała i chciała zrobić wrażenie na czytelniku. Nie wiem jak inni ale ja nie wchodzę na blogi żeby czytać bajki. Wysnułam takie wnioski po przeczytaniu tych dwóch fragmentów: "W powietrzu latały strzępy płyt, kawałki rozwalonych głośników, po prostu wszystko co zostało zmiażdżone przez drzewo." i "NAPRAWDĘ, DOKŁADNIE O TYM MYŚLAŁAM SIEDZĄC W AUCIE. Zaczełam krzyczeć... BUUUM!!!! I cisza..."

    Jakoś nie wzruszyła mnie Twoja historia jak powyższych komentatorów, nie wiem czemu, może jestem bez serca, albo poprostu takie naciągane historie mnie nudzą.
    Poza tym podczas czytania miałam wrażenie, że czytam historyjkę dziecka z podstawówki które chce za wszelką cene wzbudzić litość u ludzi i zainteresowanie swoją osobą. Aczkolwiek to tylko moje osobiste zdanie, nie każy musi się z tym zgadzać.
    Z niecierpliwością czekam na również długą, wzruszającą innych, beznadziejną opowieść.
    pozdrawiam Komentator blogów.

    OdpowiedzUsuń